sobota, 30 czerwca 2012

Garść nowych kosmetyków: mini zakupy, przesyłka od xbebe18 i kemon.


Nie było mnie na blogu przez parę dni - związane to było najpierw z warsztatami Nivea o których już pisałam klik a następnie z pobytem u rodziny w Gdańsku. Przed wyjazdem zrobiłam szybkie zakupy o których nie byłam w stanie wspomnieć bo komputer odmawiał mi posłuszeństwa. Dostałam także przesyłkę od Lirene o której dziewczyny na swoich blogach już wspominały - ja wspomnę o niej jutro - nie będzie w notce nic odkrywczego ale będzie też coś specjalnie dla Was :) Doszła do mnie także przesyłka od Pauliny [xbebe18] a po powrocie czekała paczka z produktami do włosów marki Kemon. Postanowiłam dziś wspomnieć o 2 przesyłkach i zakupach. Niebawem pokaże Wam także co przywiozłam ze sobą z warsztatów Nivea.

Przesyłka od Kemon zawierała dwa produkty do włosów - po kąpieli słonecznej.


Kemon - linfa solare - mask - maska po kąpieli słonecznej.



"Kuracja regenerująca i odżywiająca po kąpieli słonecznej, do stosowania po umyciu i osuszeniu ręcznikiem włosów.  Działa intensywnie nawilżająco i odbudowująco. Sprawia, że włosy mniej się plączą i są łatwe do rozczesania. Ujednolica strukturę włosów i głęboko odbudowuje uszkodzone włókna.  Zapewnia połysk, miękkość i elastyczność włókien. Powoduje poczucie gęstości i objętości włosów." Cena 77zł/200ml.


Kemon - linfa solare - shampoo - szampon po kąpieli słonecznej.



"Nawilżający preparat do mycia włosów i ciała po kąpieli słonecznej. Łagodnie myje, neutralizuje wysuszające, odwadniające działanie słońca, soli i chloru. Usuwa pozostałości produktów chroniących przed słońcem. Sprawia, że włosy są lśniące, miękkie i lekkie. Po zastosowaniu preparatu skóra jest miękka, aksamitna w dotyku i delikatnie pachnąca. Daje natychmiastowe uczucie świeżości." Cena: 48zł/250ml.


Przed wyjazdem zawitałam do Rossmanna i osiedlowej drogerii Jasmin.

Isana - zmywacz o zapachu migdałów. Cena: ok7zł


Bardzo lubię ten zmywacz bo bardzo szybko usuwa lakier z płytki paznokcia. Zawsze kupuje dużą butelkę.


Garnier - Ultra doux - Drożdze piwne i owoc granatu. Cena ok6-7zł


Postanowiłam zmienić szampon - w ręce wpadł mi właśnie ten. Nie kierowałam się niczym szczególnym przy zakupie... no może zapach granatu mnie skusił ;)


Ziaja - Masło kakowe - kremowe mydło pod prysznic. Cena: nie pamiętam ale ok 6-7zł


To już moje kolejne opakowanie - uwielbiam zapach tego produktu!!


Lakiery: Joko - J134 coconut milk i Bell - 01. Cena: ok13zł i 6,50zł.


Coś mnie naszło aby zapuścić paznokcie i zrobić frencza - ciekawe jak długo z dłuższymi wytrzymam. Już zaczynają mnie denerwować ;))


W paczce od Pauliny dostałam dwa produkty za które gorąco dziękuję :*


Revlon - lip butter - 045 Cotton Candy


Jak zobaczyłam ten róż z lekka się przeraziłam a teraz używam jej codziennie - chyba się przekonuję do pomadek - ta jest na tyle subtelna że noszę ją ze spokojem że nie odbije mi się na zębach i że nie muszę jej co chwilę poprawiać! kolor jest delikatny - róż ze złotawym odcieniem - cudnie wygląda na ustach!!


Revlon - photoready airbrush - 020 shell.


Podkład ten wygrałam w mini rozdaniu jakie Paulina zorganizowała na swoim kanale na YT. Dziś przeczytałam w nowych numerze Twojego stylu że od lipca będzie do kupienia w Polsce. Nie miałam okazji jeszcze go przetestować ale jak tylko będę miała czas ponosić go na twarzy to dam znać jak się sprawdza - mam pewne obawy bo u Pauliny się nie sprawdził.


To by było na tyle dziś - postaram się jak najszybciej nadrobić blogowe zaległości bo trochę tego jest - dodam że zapowiada się kilka rozdań ale o tym już niebawem.

pozdrawiam Was i życzę wielu klimatyzowanych pomieszczeń... uuuu mnie na zachodzie Polski bardzooooo dusznoooo!

Śmieti :*


mini aktualizacja

Zapomniałam zupełnie o dwóch produktach które także wpadły mi na ostatnich zakupach w ręce.

Ziaja - masło kakowe - spray przyspieszający opalanie. Cena ok 9-10zł.


Kupiłam bo jak wiecie uwielbiam zapach serii kakowej z Ziaji. Nie nabyłam go z myślą o przyspieszaniu opalania ale miałam nadzieję na nadanie nogom i ramionom ładnego połysku. Noooo i ten zapach. Mmmmm. Produkt jest na tyle mały że mogę włożyć go do torebki i co jakiś czas smarować nim łydki - trzeba uważać bo może pobrudzić ubranie - jest trochę tłusty.


Alterra - odżywka granat i aloes. Cena ok 6-7zł.


Właśnie zauważyłam że na zdjęciu jest opis "isana" - mała pomyłka ale myślę że każdy zna ten produkt i zauważy że nie jest to isana ;). To już któreś kolejne opakowanie tej odżywki - bardzo ją lubię!

Wczoraj przez moje miasto przeszła ogromna burza! uwielbiam zapach powietrza bo wyładowaniach atmosferycznych!! a dziś znów gorąco - szkoda że jak byłam na warsztatach nivea nad morzem nie było takiej pogody :(

wtorek, 26 czerwca 2012

Sopot - warsztaty Nivea - „3 tygodniowe wyzwanie”


Pisząc ten post jestem zmęczona na maxa a zarazem bardzo szczęśliwa. Nawet nie wiem od czego zacząć aby niczego nie pominąć i zdać dokładnie relację z warsztatów na jakich miałam okazję być.
Na początku tego miesiąca w spamie znalazłam maila z zaproszeniem na Warsztaty Nivea do Sopotu - byłam w trakcie odpisywania "jest mi niezmiernie miło ale niestety muszę odmówić..." gdy podkusiło mnie coś aby sprawdzić połączenie PKP. Okazało się że jest pociąg z miejscowości obok bezpośrednio do Gdańska gdzie swoja drogą mam rodzinę. Pomyślałam że to świetny pomysł aby miło spędzić czas z blogowymi koleżankami - wymyśliłam że zabiorę Babcię i spędzimy jeszcze parę dni w Gdańsku u jej siostry :)

W niedziele wyjechałyśmy pociągiem - na szczeście eurocity który jechał jedyne 5h. Z niecierpliwością czekałam aż będzie poniedziałek i zawitam do Sopotu. Nie powiem był we mnie trochę strach jak to będzie ale wiedziałam że będzie Ola którą znałam już wcześniej dzięki rozmowom przez telefon - zawsze to coś :)

Co to za warsztaty i czego dotyczyły? pozwolę zacytować sobie część zaproszenia: "W ramach inauguracji przewidzieliśmy warsztaty w Sopocie, które poprzedzają projekt nazywany „3 tygodniowym wyzwaniem NIVEA”. Na warsztatach planujemy przeprowadzenie kilku szkoleń: z uczestnictwem lekarza dermatologa,  trenera rozwoju personalnego oraz londyńskiej trenerki gwiazd - Sarah Maxwell. Sarah jest światowej klasy ekspertką od treningu personalnego: pracuje z osobami publicznymi, prezenterami telewizyjnymi, a także doradzała firmom, m.in. Reebok, Nike, Avon i NIVEA. „3 tygodniowe wyzwanie” polegałoby na testowaniu produktów NIVEA i konsultacjach z naszymi ekspertami w celu obiektywnego sprawdzenia, czy program NIVEA pozwoli poczuć się piękniej w ciągu 3 tygodni."

Warsztaty odbyły się w świeżo oddanym do użytku [ma zaledwie miesiąc] kompleksie spa Mera Spa. Sam obiekt oraz standard zapierał dech w piersiach. Każda z nas miała osoby pokój.


Mera Spa

W pokojach czekały na nas produkty Nivea które mogłyśmy używać podczas pobytu a także zabrać ze sobą później do domu.

garść kosmetyków

Po zakwaterowaniu i lunchu przyszedł czas na przedstawienie tematyki warsztatów - głównym celem była walka z cellulitem i rozstępami. Dowiedziałyśmy się co to jest ten cały cellulit - dlaczego się pojawia i co ma na niego wpływ. Co ważne - sam krem wielkich cudów nie zdziała - owszem pomoże ale trzeba jeszcze postawić na zdrową dietę z minimalną ilością soli oraz sporo ruchu. Czynnikiem który wpływa na nas destrukcyjnie a także na nasze ciało jest niestety stres. Dobrze jest masować miejsca dotknięte cellulitem bo masaż ma zbawienny wpływ na nasze ciało - ale o tym dowiecie się niżej. To co najbardziej utkwiło mi w pamięci to fakt że tylko kobiety mają cellulit - pojawia się on u mężczyzn ale tylko kastratów! ;)))

Kuba Kessler

Później przemawiała Sarah Maxwell od której aż biła pozytywna energia - ma kobitka mega powera którym potrafi zarazić innych! Cellulit cellulitem - każda go ma - zdarzają się szczęściary które nie wiedzą co to jest - ja niestety do nich nie należę aleee ważne by zaakceptować i pokochać swoje ciało takim jakim jest a przy okazji sprawiać żeby wyglądało lepiej! Nic jednak na siłę - obsesja idealnego wyglądu nie wpływa na nas dobrze.

Sarah Maxwell

Po części oficjalnej miałyśmy małe ćwiczenia w grupach - mogłyśmy lepiej się poznać i dowiedzieć o sobie ciekawych rzeczy.

warsztaty - zapracowana Ola

Po zajęciach w grupie podzielone zostałyśmy na 3 grupy - ja akurat znalazłam się w tej ostatniej i przyznam że dobrze na tym wyszłam ;)
Każda grupa miała zajęcia w innej kolejności. Moja zaczęła od aerobiku z Sarah. Byłam tym zaskoczona zwłaszcza że w zaproszeniu nie było o tym mowy - nie wzięłam ze sobą dresów ani nic do ćwiczeń - byłam pewna że skończy się to klapą ale otrzymałam nowe spodnie dresowe więc mogłam w zajęciach uczestniczyć. Wycisk nie był jakoś szczególnie mocny ale dziś mam zakwasy. To co zapamiętam szczególnie to pozytywna energia którą przekazywała nam Sarah a także jej opowieść o kobiecie którą trenowała - kobitka miała ok 60 lat, przyniosła swoje zdjęcia na którym miała 20 lat i powiedziała "zobacz jak świetnie wtedy wyglądałam a w ogóle tego nie doceniałam, teraz już tak nie mogę wyglądać i żałuje że wtedy tego nie widziałam" - dziewczyny musimy doceniać siebie i cieszyć się swoim ciałem! Jak każda i ja mam kompleksy - narzekam na swoje masywne uda i szerokie biodra a powinnam cieszyć się że mam czym kręcić i wyglądam jak prawdziwa kobieta :)

szybka zmiana stroju


Dlaczego trafiła mi się najlepsza grupa? Booo zaraz po aerobiku miałyśmy masaż. Poleciałam więc szybko pod prysznic a później w szlafroku czekałam na swój masaż. Żałuję że nie zabrałam że sobą aparatu ale już na miejscu nie mogłam się po niego wrócić.

Masaż wykonany kosmetykami antycelulitowymi Nivea. Powiedziano nam "może boleć" i faktycznie momentami tak było. Mnie "męczyła" młoda sympatyczna pani którą podczas masażu wypytałam o wiele rzeczy. Ciekawiło mnie czy bańki chińskie mogą pomóc w walce z nierównościami - owszem ale możemy sobie nimi zrobić jeszcze większą krzywdę, zwłaszcza gdy mamy skłonność do pękających naczynek a gdy już popękają jedynym ratunkiem jest laser! Masaż zaczął się od brzucha, następnie przodu ud, tyłu oraz pupy. Czułam się ugniatana niczym ciasto na placek ale ile w tym przyjemności! A efekty zaraz po wyjściu były ogromne - dobrze zrobiony masaż potrafi niesamowicie wygładzić skórę - szkoda że nie mam takiego swojego prywatnego masażysty bo jak zobaczyłam ile musiałabym za ten zabieg zapłacić to lekko słabo mi się zrobiło. Po zabiegu miałam czas dla siebie - na przygotowanie się do kolacji która miała odbyć się na sopockim molo.

gotowe do wyjścia na kolacje

Z niecierpliwością z Olą czekałyśmy - pewnie nie tylko my.

Z Anią Filimon, widok na morze.

Taksówkami zostałyśmy zabrane prawie pod samo molo gdzie w restauracji czekało na nas wiele atrakcji.

molo

Samo molo na początku śmierdzące - na szczęście nie wiało czego się obawiałam. Widok na morze cudny!!

mina megaaaa - słońce świeciło po oczach

Popijałam białe winko. Na samym początku czekał na nas łosoś. Z Olą zamówiłyśmy rybę, Atqa które siedziała naprzeciwko nas wybrała polędwiczki w sosie grzybowym. W między czasie podano super krem pomidorowym którym przyznam szczerze - bardzo się zajadałam.

winko

Czas leciał błyskawicznie - zazwyczaj tak jest jak spędza się go w fantastycznym towarzystwie! Na dodatek niesamowicie pięknych kobiet!

Atqa, Paulina

Podzieleni byliśmy na 4 stoły - pewnie gdybyśmy siedzieli przy jednym dałoby się porozmawiać ze wszystkimi :)

wszyscyyyyy

Atrakcją wieczoru był koncert znanego z Mam talent - Piotra Karpienia.

Koncert

Tańców nie było ale śpiewy owszem ;)

;))

Spać położyłam się koło drugiej i budząc się kolo 7 nie czułam się zmęczona - zmęczenie dopadło mnie dopiero teraz.
Rano schodząc z Olą po schodach zaczęłyśmy odczuwać efekty wczorajszego masażu oraz areobiku - jednym słowiem - zakwasy! Zaczęłyśmy doceniać windę ;))

śniadaniowa ekipa

Śniadanie i pogaduchy przy kawie.

kaaaawa

Po śniadaniu czekały na mnie jeszcze konsultacje dermatologiczne. Pani dermatolog powiedziała że moja skóra absolutnie nie wygląda na swoje 28 lat i trzyma się świetnie. Udzieliła mi dużo rad co robić aby skóra tłusta była świeża i promienna - jakiego rodzaju kosmetyków używać i jakim zabiegom się poddawać. Od tej pory każda jesień to czas z kwasami! Następnie dobrała mi kosmetyki Nivea dobre dla mojej cery oraz wieku.

wizyta u Pani dermatolog.

Muszę Wam powiedzieć że był to dla mnie bardzo miły czas. Rozmowy o kosmetykach i nie tylko o Nivea - liczyłam się z tym że jadąc na takie warsztaty wszystko będzie opierało się o daną  markę ale o dziwo były też rozmowy luźne na temat innych marek - co bardzo mi się podobało.

czasem byłyśmy poważne.

Najbardziej się zżyłam z Olą - w sumie można się było tego spodziewać - swój na swojego trafił ;)

zazwyczaj jednak powaga była nam obca ;)

Z niecierpliwością czekam na relacje pozostałych dziewczyn - cieszę się że mogłam znajome z sieci blogerki/vlogerki poznać osobiście. A sami organizatorzy z ramienia Nivea - Ania i Jakub oraz dziewczyny z agencji która to organizowała okazali się bardzo sympatycznymi ludźmi. Z Ania przegadałam pół wieczoru i wcale nie były to rozmowy związane z tematem kosmetyków.

Jedyne na co mogłabym narzekać to pogoda - była typowo londyńska - padało - świeciło po czym snów padało. Tak czy siak atmosfera była gorąco!!

Dostałam duuużo kosmetyków ale mam także coś dla Was!

Smieti :*

czwartek, 21 czerwca 2012

Z innej beczki - przerwa techniczna czyli urządzenia odmawiają posłuszeństwa.

Od kilku dni na blogu jakby mnie mniej. Mam do napisania kilka zaległych recenzji, nawet zakupy ostatnio zrobiłam którymi chciałabym się pochwalić a nie mogę. Dostałam też sporą paczkę od Lirene i 2 rzeczy będą dla Was - ale rozdania tez nie mogę teraz zorganizować. Tak to bywa że jak człowiek chce dobrze to rzeczy martwe są złośliwe:P

Kupiłam nowy aparat a dokładnie body - nic szałowego ale można kręcić filmy więc może i na YT zaistnieje jako kręcąca a nie tylko oglądająca. Niestety mój stary pecet niezbyt polubił aparat i nie wszystko czyta tak jak bym chciała... i zaczęła się walka ze stawianiem systemu - komputer przez dobre kilka dni dawał w kość - na szczęście to mój Mąż się z nim męczy a nie ja - ja tylko siedzie i pytam "juuuuuż? dłuuugo jeszczeee?". Nie wiem kiedy pojawi się kolejna notka ale mam nadzieje że już niebawem!

Dostałam zaproszenie na warsztaty Nivea do Sopotu i jade!!. 25-26 czerwiec spędzę w gronie blogowych koleżanek - wiem że ma być ok 20 osób ale kto dokładnie będzie nie wiem - tzn wiem które 4 osoby będą i ciesze się szalenie że oficjalnie je poznam - huuura!! Jeśli któraś z Was jedzie na te warsztaty napiszcie mi koniecznie!
pozdrawiam

Smieti :*

wtorek, 12 czerwca 2012

Mary Kay - Płyn nawilżająco-odświeżający TimeWise.


Producent: Mary Kay

Produkt: Płyn nawilżająco-odświeżający TimeWise

Opis/Obietnica producenta: "Poprawia strukturę skóry, przywraca jej naturalną równowagę i pomaga usunąć z powierzchni skóry zanieczyszczenia nagromadzone ciągu dnia. Chłodzi i odświeża skórę, nadając jej zdrowy blask. Wzbogaca codzienną pielęgnację skóry o dodatkową dawkę przeciwutleniaczy, niezbędnych do walki z wolnymi rodnikami. Jest bezzapachowy, bezpieczny dla skóry wrażliwej, testowany dermatologicznie. Formuła została opracowana na bazie składników nawilżających i odmładzających, których działanie wykracza poza tradycyjne kosmetyki. Płyn nie zawiera alkoholu. Witamina B3- zmniejsza utratę wody przez skórę, reguluje procesy odnowy naskórka, stymuluje produkcję kolagenu. Jest też silnym przeciwutleniaczem, hamuje powstawanie wolnych rodników, chroni skórę przed promieniowaniem UV. Kwas Hialuronowy - zatrzymuje wodę w skórze, intensywnie nawilża, wypełnia zmarszczki. Ekstrakt z Mirtu Zwyczajnego - redukuje drobne zmarszczki, wygładza i ujędrnia skórę. Ekstrakt z nasion soczewicy - zmniejsza pory, chroni skórę przed negatywnym wpływem zanieczyszczeń środowiska." [źródło:opis producenta]

Skład: Na zdjęciu niżej.

KWC - wizaz.pl - recenzja - brak

Moja recenzja

Zapach: niby bezzapachowy ale jak powącham otwór to czuć lekki zapach.


Konsystencja/Formuła: w zasadzie jest to woda której możemy używać jako toniku. Szybko się wchłania, lekko się pieni.

Efekt Działanie: ładnie odświeża i uspokaja skórę twarzy. Nie zauważyłam żeby wygładzał zmarszczki czy poprawił znacząco wygląd mojej cery. Jak dla mnie to bardzo delikatny produkt do tonizowania cery. Jego plusem jest formuła bez alkoholu która odświeża nie pozostawiając na skórze tłustej warstwy. Czuć że skóra jest nawilżona i delikatna po zastosowaniu produktu ale nie zastąpi on nam kremu. Dobrze się sprawdza do przecierania twarzy w ciągu dnia zwłaszcza w gorące dni.

Jak stosować: wylewam na wacik i przecieram skórę.

Opakowanie: ładna plastikowa butelka, odpowiedniej wielkości otwór.

Idealny dla: cery wrażliwej, myślę że nadaje się do każdej cery.


Cena: 75zł/147ml jak na moja kieszeń za dużo.

Gdzie kupić
?: za pośrednictwem konsultantki MK.

Czy bym kupiła: za 75zł na pewno nie.

Ogólna ocena: Jest to produkt podobny do toniku. Odświeża i nawilża cerę ale nie jest to jakiś spektakularny efekt - możemy go uzyskać za pomocą tańszych produktów. Skóra po jego użyciu jest delikatnie oczyszczona z sebum ale nie przesuszona. Plusem jest brak alkoholu w składzie. Lubię go używać rano po umyciu twarzy albo w ciągu dnia do odświeżenia cery. Nie mogę o nim powiedzieć złego słowa bo jest ok. Tylko ze "ok" to za mało żeby wydać na niego 75zł - cena sprawia że nie kupiłabym go za własne pieniądze.

Dziękuje firmie Mary Kay za udostępnione mi produkty a Was zapewniam ze moja recenzja [ta i przyszłe związane z tymi produktami] będzie obiektywna - tzn przedstawia moje subiektywne zdanie na ich temat. Wasze odczucia odnośnie tych produktów mogą być inne. Jednocześnie mam nadzieje że będą komuś przydatne.

niedziela, 10 czerwca 2012

Mary Kay - Mineral Powder Foundation - Mineralny podkład pudrowy.


Producent: Mary Kay

Produkt: Mineral Powder Foundation - Mineralny podkład pudrowy.

Opis/Obietnica producenta: "To jest piękno tkwiące w naturalnej prostocie! Mineralny Podkład Pudrowy Mary Kay® doskonale poddaje się pociągnięciom pędzla. Lekki jak puch puder, dobrze łączy się z naturalnym odcieniem skóry, nadając jej nieskazitelny wygląd. Działa jak korektor, dzięki któremu zmarszczki i inne niedoskonałości skóry stają się niewidoczne. Nie zostawia śladów na ubraniu, nie wymaga odświeżania po kilku godzinach. Jest idealny dla wrażliwej skóry (przebadany klinicznie pod kątem podrażnień oraz alergii skórnych). Podkład mineralny w pudrze Mary Kay® to produkt odpowiadający potrzebom każdej kobiety. Dzięki swojej konsystencji umożliwia średnie lub pełne pokrycie skóry trwałą, pięknie wyglądającą, lekką warstwą, pozwalając jednocześnie zachować jej naturalny wygląd. Występuje w przezroczystym słoiczku z sitkiem, w pięciu naturalnych odcieniach. Podkład powinno się nakładać przy pomocy Pędzla do Podkładu Mineralnego." [źródło:strona producenta]

Skład: Talc , Zea Mays (Corn) Starch , Zinc Stearate , Dimethicone , Boron Nitride , Zeolite , Methylparaben , Sorbic Acid , Ethylene/Methacrylate Copolymer , Propylparaben , Tetrasodium EDTA , Isopropyl Titanium Triisostearate , BHT, Mica, CI 77491, CI 77492, CI 77499 [ /- CI 77891]

KWC - wizaz.pl - recenzja klik

Moja recenzja

Kolor: posiadam IVORY 1 i jest to dość jasny kolor.


Formuła/Konsystencja: mocno zmielony puder. Konsystencja lekko śliska. Ładnie się rozsmarowuje i można nakładać kilka warstw. Trochę się pyli i po aplikacji mrowi mnie po nim w nosie. Nie zapchał mnie ale starałam się używać go bardziej jako puder wykańczający niż podkład - wizja intensywnego wcierania talku w twarz trochę budziła moje obawy. Nie uznałabym jako produkt mineralny bo skład na to nie wskazuje. Z wydajnością jest różnie - jeśli używamy jako podkład i wcieramy sporą ilość dość szybko go zużyjemy - jeśli jako pudru starczy nam na długo.

Jak stosować: próbowałam nakładać na wiele sposobów. Jeśli chcemy stosować jako podkład najlepiej nakładać za pomocą pędzla typu flat top kulistymi ruchami wcierając produkt w cerę. Zdecydowanie wole stosować go jako zwykły puder utrwalający nakładając pędzlem do pudru.

Efekt/Działanie: w zależności od sposobu nakładania uzyskujemy różny efekt.
Jeśli planujemy używać jako podkład i wcieramy go kulistymi ruchami daje pudrowe wykończenie które nie do końca mi odpowiada - wygląda trochę jak maska mimo że nie daje mocnego krycia. Krycie możemy budować kolejnymi warstwami, jednak niezbyt mi się to podoba bo podkreśla rozszerzone pory. Mimo że na początku cera jest matowa dość szybko zaczyna się po nim świecić - zwłaszcza gdy jest ona z natury skłonna do przetłuszczania. Plusem jest fakt że się nie waży ale dość mocno podkreśla pory.
Jeśli planujemy używać jako pudru utrwalającego i nakładamy na podkład ładnie matuje cerę ale nie jest to efekt długo trwały. Nie daje mocnego koloru a więc nie wyglądamy sztucznie. 


Opakowanie: ładne opakowanie z sitkiem, trochę się brudzi ale i tak mi się podoba.

Trwałość: trzyma się na twarzy dość długo ale nie matuje więc po krótkim czasie cera się błyszczy.

Idealny dla:
kobiet które mają cerę normalną bez większych niedoskonałości.


Pędzel: w zestawie dostałam pędzel który sprawdza się do nakładania bardzo dobrze. Płaski i dość miękki, plus to krótka rączka - minusem jest fakt że szybko się od jasnego pudru brudzi.

Cena: ok 60zł - wg mnie zbyt wysoka jak na taki produkt.


Gdzie kupić: za pośrednictwem konsultantki MK.

Czy bym kupiła?: Nie - jak dla mnie to zwykły zmielony puder, taki produkt można kupić taniej.


Ogólna ocena: produkt mineralny chyba tylko z nazwy ;) jak dla mnie to zmielony puder - główny składnik to talk. W ramach testów stosowałam go jako podkład jednak dość szybko zaważyłam że przy mojej tłustej cerze się nie sprawdza. Niestety dość szybko się po nim błyszczałam a nakładałam dość sporą warstwę która na początku dawała mat. Cera po nim jest delikatna w dotyku - nakłada się go bezproblemowo, najlepiej okrężnymi ruchami wcierając w cerę. Może zapychać - jeśli wiecie że talk nie służy waszej skórze nie ma co nawet brać go pod uwagę. Jako podkład daje lekkie krycie ale dość mocno podkreśla pory. Bardziej sprawdza się jako puder wykańczający i tak właśnie wolę go stosować. Podoba mi się opakowanie, odrobinę od pudru się brudzi ale to normalne. Nie jest bublem ale myślę że u niewielu osób może się sprawdzić - na pewno trzeba mieć cerę bez niedoskonałości i raczej bezproblemową. Przy tłustej podkreśli pory a przy suchej pewnie będzie podkreślał suche skórki. Nie skusiłabym się na niego bo kosztuje wg mnie zbyt wiele jak na taką jakość i wiem że mogłabym dostać podobny produkt o połowę taniej albo jeszcze mniej.

Dziękuje firmie Mary Kay za udostępnione mi produkty a Was zapewniam ze moja recenzja [ta i przyszłe związane z tymi produktami] będzie obiektywna - tzn przedstawia moje subiektywne zdanie na ich temat. Wasze odczucia odnośnie tych produktów mogą być inne. Jednocześnie mam nadzieje że będą komuś przydatne.

sobota, 9 czerwca 2012

Lirene - Natural Look 2w1 - Fluid+baza - 404, 407


Producent: Lirene.

Produkt: Natural Look 2w1 - Fluid+baza

Opis/Obietnica producenta: "Nowatorskie fluidy z bazą wygładzającą zostały stworzone przez ekspertów Laboratorium Naukowego Lirene z myślą o wymagających konsumentkach, szukających naturalnego i długotrwałego makijażu z matowym wykończeniem. Kompleks Skin-HydroSmooth zawiera pigmenty w specjalnych otoczkach, zapewniające równomierne rozprowadzenie fluidu oraz intensywne nawilżający kwas hialuronowy." [źródło:strona producenta]

Skład:
Aqua, Dimethicone, Isodecane, Nylon-12, Cyclohexasiloxane, Squalane, Cetyl PEG/PPG-10/1 Dimethicone, Dimethicone Crosspolymer, Glycerin, Sodium Chloride, Polyglyceryl-4 Isostearate, Silica Dimethyl Sylilate, Cyclopentasiloxane, Triethoxycaprylylsilane, Sodium Hyaluronate, Phenoxyethanol, Methylparaben, Butylparaben, Ethylparaben, Propylparaben, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, Parfum, Benzyl Alcohol, Limonene, Geraniol, Alpha-Isomethyl Ionone, Citronellol, CI 77891, CI 77492, CI 77491, CI 77499

KWC - wizaz.pl - recenzja - klik

Moja recenzja

Zapach:
cudnie pachnie tak świeżo - odrobinę kremowo. Po rozsmarowaniu nie jest wyczuwalny na skórze.

Formuła/Konsystencja: 
Lekka - kremowo musowa. Fantastycznie się rozsmarowuje - można idealnie rozetrzeć granice. Dobrze stapia się ze skórą.

Trycie: Dość lekkie - nie robi maski na twarzy no chyba że nałożymy wiele warstw. Jeśli mamy wiele niedoskonałość jedna warstwa ich nie zakryje.


Kolory: posiadam dwa - 404 i 407. Są to dwa najjaśniejsze kolory z gamy 4 dostępnych. Mimo że różnią się między sobą po rozsmarowaniu na skórze nie widać między nimi aż tak znaczącej różnicy - dopasowują się do naturalnego kolorytu cery.


Kolor 404 Ivory - bardzo jasny odcień - prawie identyczny jak Revlon Color Stay 150 buff  - z tą różnicą że CS jest bardziej żółty. Plusem jest to że jest to jeden z jaśniejszych podkładów które możemy znaleźć na rodzimym rynku. Mam jasną karnację i większość najjaśniejszych odcieni jest dla mnie za ciemna - ten w tej chwili gdy skóra jest muśnięta pierwszym słońcem staje się powoli za jasny. Na zimę będzie idealny.


Kolor 407 Light
- średnio jasny kolor - większość najjaśniejszych podkładów ma właśnie taki kolor z tą różnicą że ten nie wpada w "świnkowy róż". Po nałożeniu na policzek wydaje się zbyt ciemny jednak gdy dokładnie go rozsmaruje dobrze stapia się że skórą. W moim przypadku będzie w sam raz na lato - jeśli jesteście "porcelanowymi bladziochami" będzie dla Was za ciemny.

Efekt/Działanie: jest to produkt 2w1 czyli podkład z bazą. Czuć że jest mocno silikonowy przez co bardzo dobrze się rozsmarowuje nie robiąc smug. Wygładza przy tym ładnie cerę która jest aksamitna w dotyku. Niestety ma tendencje do podkreślania suchych skórek - moja tłusta cera zazwyczaj ich nie ma - skąd wiec wiem że je podkreśla? używałam go także podczas kuracji złuszczającej klik i w tym czasie niestety podkreślał to co się z mojej twarzy złuszczało - dodać jednak muszę że każdy inny podkład też to robił :( Na plus jest fakt że ładnie ujednolica cerę nie tworząc maski - nie daje jednak mocnego krycia co jest plusem i minusem w zależności o naszych potrzeb. Nie zapchał mnie ale miałam obawy że może tak się stać. Jeśli chodzi o bazę jaką w sobie ma to uważam że jest ona plusem przy nakładaniu produktu - nie zauważyłam żeby przedłużała żywotność makijażu - a już na pewno nie do 16h. Nie jest to podkład matujący więc trzeba go przypudrować - moja tłusta cera zaczyna się po nim świecić po około 3h - nie jest to jednak reguła bo czasem cera była matowa dość długo.

Trwałość: bywa różna i nie wiem od czego to zależy. Zauważyłam że czasem dość szybko znika z twarzy, ma tendencje do ścierania się - odbija się na przedmiotach np telefonie.

Użytkowanie/Opakowanie: klasyczna tubka, mimo że jest ciemna - pod słońcem możemy zobaczyć ile produktu zostało.

Idealny dla: osób które szukają produktu który dobrze się rozprowadza i jest dość lekki, mało kryjący - będzie dobry dla dziewczyn które dopiero zaczynają przygodę z podkładem.


Gdzie kupić?: wszędzie gdzie dostępne są produkty Lirene.

Cena: ok 28zł a więc całkiem przystępna.

Czy bym kupiła?: tak bo daje lekkie krycie tak jak lubię, nie matuje na długo ale jestem w stanie mu to wybaczyć.

Ogólna ocena: podoba mi się to że jest dostępny jasny kolor w sam raz dla "bladziochów" takich jak ja. Ma ciekawą konsystencję która bardzo dobrze się rozsmarowuje przez co dokładnie możemy pokryć twarz podkładem nie robiąc sobie brzydkich smug. Nie daje mocnego krycia co akurat lubię - w zasadzie nie jest zauważalny na twarzy. Jestem w stanie używać w tej chwili dwóch odcieni jakie mam bo ładnie się do cery dopasowuje i nawet odrobinę za ciemny odcień dobrze się stapia nie robiąc ciemnej "tapety". Niestety nie matuje i przy tłustej cerze zawsze musimy go przypudrować. Minusem jest fakt że się wyciera i znika a baza która jest w składzie sprawdza się tylko podczas nakładania - nie przedłuża żywotności produktu. Zanim dostałam go do testów kilka razy zastanawiałam się nad jego zakupem jednak miałam obawy że przy mojej tłustej cerze się nie sprawdzi. Ma dużo plusów jeśli chodzi o kolor, krycie czy rozprowadzanie - zdecydowanym minusem jest trwałość i fakt że dość szybko zaczynam się po nim błyszczeć. Przypadł mi do gustu ale ideałem na pewno nie jest - zwłaszcza gdy macie taką cerę jak ja. Super się sprawdza wtedy gdy wiem że po paru godzinach mam czas aby odświeżyć twarz i ewentualnie nałożyć go ponownie. Jeśli jednak wiem że "wyjdę rano i wrócę wieczorem" nie użyję tego produktu bo nie przetrwa całego dnia a moja tłusta cera będzie się świecić jak.. wiadomo co;)

Dziękuje firmie Lirene za udostępnione mi produkty a Was zapewniam ze moja recenzja [ta i przyszłe związane z tymi produktami] będzie obiektywna - tzn przedstawia moje subiektywne zdanie na ich temat. Wasze odczucia odnośnie tych produktów mogą być inne. Jednocześnie mam nadzieje że będą komuś przydatne.

czwartek, 7 czerwca 2012

Wibo - eyebrow stylis - brązowy żel do brwi.


Producent: Wibo

Produkt:
eyebrow stylis - brązowy żel do brwi.

Opis/Obietnica producenta:
"Dobrze wyregulowane, w kolorze naturalnego brązu brwi, nadadzą twarzy niepowtarzalny wygląd i sprawią, że Twoje oczy będą wyeksponowane. Makijaż będzie wyglądał naturalnie, gdy brwi będą dopasowane do kształtu twarzy i zachowają swą pierwotną linię.
Pomocna przy codziennych zabiegach upiększających może okazać się nowość firmy Wibo - Eyebrow Stylist. Jest to brązowy tusz do stylizacji brwi, dzięki któremu w prosty i szybki sposób, będziesz mogła podkreślić brwi i nadać im idealny kształt. Zastosowanie kosmetyku pozwoli skorygować niedoskonałości brwi: optycznie je zagęści, doda koloru oraz zatuszuje nierówności. Dodatkową zaletą tuszu jest żelowa konsystencja, która pozwala na równomierną i dokładną aplikację kosmetyku." [źródło:wizaz.pl]

Skład:
Aqua, Glycerin, Acrylates/Palmeth-25 Copolymer, Mica, CI77491, CI77499, CI77891, Phenoxyethanol, Sodium Dehydroacetate, Potassium Sorbate. Potasium Hydroxide, Allantoin, Ethylexylglycerin, Bisabolol, CI 75470.

KWC - wizaz.pl - recenzja - klik

Moja recenzja


Kolor
: metaliczny brąz - gdybym to był tylko brąz było by dużo lepiej, nie podoba mi się ten metaliczny efekt.


Konsystencja/Formuła: jak tusz, nadaje kolor ale nie usztywnia.

Szczoteczka: duża - zdecydowanie za duża jak na produkt to brwi przez co smarujemy produktem nie tylko włoski ale także i skórę. Trzeba później wycierać nadmiar :(


Efekt/Działanie: niby po zastosowaniu brwi wyglądają całkiem ładnie - jest taki świetlisty efekt ale po chwili wyglądają jak posypane czymś jasnym. Zamiast pogłębiać kolor i przyciemniać mam wrażenie jakbym miała siwe refleksy na włoskach co zdecydowanie mi się nie podoba. Liczyłam też na to że włoski będą ujarzmione - usztywnione - niestety produkt tego nie robi. Użyłam go kilka razy i w patrząc na brwi w ciągu dnia miałam ochotę zmyć z nich ten produkt. Przy ciemnej oprawie oczu zdecydowanie odpada. Bardziej się nadaje jako tusz do rzęs niż produkt do brwi.

Jak stosować: wystarczy równomiernie przeczesać brwi tak jakby się malowało tuszem rzęsy.

Opakowanie: klasyczne - podoba mi się że jest tzw "klik" więc wiemy że produkt jest domknięty, niestety nie widać ile produktu zostało w opakowaniu.


Idealny dla: może się sprawdzić u blondynek - brunetki raczej nie szukają takiego efektu.

Gdzie kupić: wszędzie gdzie dostępne są produkty wibo - ja kupiłam w Rossmannie.

Cena: ok 9-10zł - ja kupiłam w promocji.

Czy kupie ponownie? Nie - nie sprawdził się u mnie jako produkt do brwi.


Ogólna ocena: zawiódł mnie i to bardzo. Kupiłam go bo był w promocji w Rossmannie. Kierując się moją subiektywna oceną uważam że to bubel - moje oczekiwania względem niego był zupełnie inne. Na wizażu jest masa pozytywnych recenzji i sama już nie wiem czy ja jestem taka wybredna czy może zmienili coś w formule. Moja recenzja byłabym pewnie bardziej pochlebna gdyby nie ten metaliczny efekt. Miałam nadzieje że nada subtelny kolor - lekko pogłębi kolor moich brwi - i usztywni włoski. Niestety nakładając produkt na włoskach mamy jasne, srebrne refleksy które wyglądają jak siwizna - zwłaszcza na ciemnych brwiach. Może u blondynek będzie to wyglądało ciekawie - na moich brwiach wygląda tragicznie! Zamiast usztywnić obciąża włoski które przy dwóch warstwach produktu wyglądają jak posklejane/tłuste. Próbowałam mu dać kolejne szanse ale za każdym razem wyglądałam tragicznie! Do tego zbyt duża szczoteczka która brudzi skórę wokół brwi :/. Żałuję że go kupiłam - żeby nie leżał będę go używała jako tuszu do rzęs gdy będę chciała uzyska efekt "no make up".

pamiętajcie że ta recenzja jest subiektywna i Wasze odczucia odnośnie tego produktu mogą być inne. Jednocześnie mam nadzieje że będzie komuś przydatna.