Przez bardzo długi czas byłam ignorantką w sprawach rozświetlania. Wynikało to głównie z braku potrzeby a może i odrobiny strachu przed tego typu produktami. Na wielu blogach czytałam pozytywne opinie na temat rozświetlaczy The Balm - w końcu w moje ręce wpadły wszystkie "siostry". Dziś opowiem Wam o pierwszej z nich Mary-Lou.
Tym razem marka zamknęła produkt w plastikowe opakowanie. Większość kosmetyków jakie mam z The Balm posiada kartonowe opakowania. Mary-Lou posiada lusterko a na opakowaniu widniej cudowna dziewczyna.
Opakowanie zawiera 8,5 gr produktu - co według mnie jest sporą ilością. Konsystencja jest dość specyficzna, taka lekko kremowa, mokra dzięki czemu produkt idealnie się rozciera, można nakładać go palcami lekko wmasowując. Bardzo dobrze się rozciera i spaja ze skórą. Lekko pyli gdy używamy pędzla.
Nie jest to tylko rozświetlacz, który używamy na szczyty kości policzkowych. Idealnie sprawdza się jako cień na całą powiekę. Można używać także na ciało np na obojczyk. Wszystko zależy od naszych upodobań. Ja najczęściej używam na szczyty kości policzkowych, pod łuk brwi a także w wewnętrzne kąciki oczu.
Nie jest to tylko rozświetlacz, który używamy na szczyty kości policzkowych. Idealnie sprawdza się jako cień na całą powiekę. Można używać także na ciało np na obojczyk. Wszystko zależy od naszych upodobań. Ja najczęściej używam na szczyty kości policzkowych, pod łuk brwi a także w wewnętrzne kąciki oczu.
Pigmentacja genialna! Wystarczy odrobina aby uzyskać świeży promienny wygląd. Nie umiem powiedzieć nic na temat wydajności, ale wnioskując po intensywnej pigmentacji oraz dużej ilości, starczy mi na bardzo długo. Czytałam, że pod koniec lubi się kruszyć - mam nadzieje, że z moich egzemplarzem tak się nie stanie.
Kolor idealny do ciepłych karnacji. Lekko złotawo-żółty co bardzo mi odpowiada. Daje ciepły blask, efekt tafli wody. Skóra wygląda świeżo, mokrawa konsystencja sprawia, że efekt jest niezwykle naturalny i zauważalny gdy ruszamy głową. Widać cudowne rozświetlenie ale nie ma efektu mąki na twarzy.
Jestem zachwycona tym jak produkt wygląda na mojej skórze. Wyglądam promiennie - nawet gdy jestem niewyspana albo mam ciężki dzień. Dziwie się sama sobie, że tak późno odkryłam to cudo.
Z trwałością jest różnie, czasem ściera się szybko a czasem utrzymuje cały dzień. Wpływ ma na to moja grzywka, którą dość często poprawiam.
Czy ma jakieś wady? jak wszystkie rozświetlacze podkreśla nierówności skóry, może być problematyczna przy trądzikowej cerze oraz takiej z mocno rozszerzonymi porami. Nie jest to jednak wada bo inne produkty tego typu robią to samo.
Moja Mary pochodzi z kosmetykomania.pl i tam możecie ją kupić - KLIK - w cenie regularnej 69,90zł w tej chwili jest w promocji za 67,90zł.
A Wy używacie rozświetlaczy? znacie Mary-Lou?
Wiem , że wszyscy pieją nad Mary ale dla mnie to nie jest to. Zdecydowanie wolę rozświetlacze w płynie, ale co kto lubi :)
OdpowiedzUsuńjest piękny, ale ja ostatnio zakochałam się w tym z My Secret:)
OdpowiedzUsuńKocham. Obecnie nie używam, bo pożyczyłam Sisi, ale to najlepszy rozświetlacz ever.
OdpowiedzUsuńTo jest już klasyk wśród rozświetlaczy, ale ja pozostanę wierna temu z Wibo, chyba nigdy mi się nie skończy. ;) Słyszałam też wiele dobrego o tych z Lovely i MySecret. Wszystkie tak kuszą! Ale na razie mam swojego ulubieńca, którego denka nie widać. :P
OdpowiedzUsuńNie używam takich kosmetyków, ale u Ciebie wygląda bardzo przyjemnie :)
OdpowiedzUsuńPrzepiękne zdjęcia :) Z rozświetlaczem się nie polubiłam... próbowałam kilka razy, ale to chyba kosmetyk nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, A
Ja mam z Wibo i Lovely i spisują się bardzo dobrze, więc ten droższy nie jest mi na razie potrzebny :D
OdpowiedzUsuńJa mam rozświetlacz z Lovely i bardzo go lubię. Ale wiem, że Mary też będzie moja:)
OdpowiedzUsuńMary jest świetna ale ma kilku konkurentów, m.in. rozświetlacz z my secret oraz MAC Soft&Gentle :)
OdpowiedzUsuńLubię ją, ale bardziej na wyjście niż na co dzień :)
OdpowiedzUsuńMiałam okazję pomacać Mary, ale jednak pozostanę przy moim rozświetlaczu z KOBO 310 Moonlight. ;) Jak dla mnie- najlepszy!
OdpowiedzUsuńJa od tygodnia jestem zakochana w rozświetlaczu My Secret, o wiele tańszy niż The Balm
OdpowiedzUsuńMam ten z Wibo, ale Mary Lou i Bahama Mama i paletka Nude będzie moja :3 Taki atak na The Balm zrobie :)
OdpowiedzUsuńJest piękny, istne cudo ;) Na razie jednak zadowalam się tym, co mam, czyli rozświetlaczami z Wibo i Bell ;)
OdpowiedzUsuńU mnie króluje Wibo, od czasu do czasu Sleek. Ale opakowania The Balm kuszą tak bardzo, podobnie jak pozytywne opinie na temat ich produktów <3 Może kiedyś, jak wpadnie trochę luźnej kasy...
OdpowiedzUsuńnigdy go nie miałam, ale bardzo podoba mi się efekt na buzi, ogólnie lubuję się w złotych odcieniach rozświetlaczy :)
OdpowiedzUsuńNie dla mnie chyba ;)
OdpowiedzUsuńPięknie się prezentuje, ja jednak nie używam żadnych rozświetlaczy.
OdpowiedzUsuńZnam i bardzo lubię ♥ Używam prawie codziennie, chociaż jeszcze nie próbowałam jako cienia :) Muszę to zmienić! :)
OdpowiedzUsuńMa świetny kolor i kiedyś się na nią skuszę :)
OdpowiedzUsuńWidziałam ten rozświetlacz już u kilku osób w internecie i rzeczywiście sporo z nich go chwali.
OdpowiedzUsuńNie wiem tylko czy zdecydowałabym się na aż takie rozświetlenie. Nie lubię jak kosmetyki za mocno rzucają się w oczy. Myślę jednak, że nieco mniej świetlisty kosmetyk z tej serii plus dobry pędzel do makijażu i efekt będzie okej.
Dzięki za tą recenzję :)
Bardzo lubię ten kosmetyk i nie dziwię się wcale sławie jaką zdobył. Naprawdę jest wart tego, aby go kupić nawet za dość sporą kwotę 65 zł :)
OdpowiedzUsuń