Jestem zakochana po uszy w jej siostrze czyli Mary o której możecie poczytać TUTAJ ale co sądzę o Cindy? czy aby jest tak samo cudowna? zapraszam na moją recenzje!
Zamknięta w poręcznym opakowaniu z bardzo przydatnym i świetnym jakościowo lusterkiem. Jedyny minus to dość ciężkie otwarcie - za każdym razem mam obawy czy nie zniszczę sobie swojego mani.
Konsystencja jedwabista - taka lekko mokrawa. Nie pyli i fantastycznie nabiera się zarówno na pędzel jak i palec. Opakowanie zawiera 8,5 gr produktu co jest sporą ilością nawet przy codziennym używaniu jest to produkt bardzo wydajny. Pojemność to spory atut.
Najważniejszy w tego typu produktach jest jednak efekt oraz trwałość. I tutaj jest lekkie rozczarowanie związane z moimi upodobaniami. Co do trwałości nie mam zastrzeżeń - trzyma się prawie cały dzień i widać efekt na policzkach. To co subiektywnie nie do końca przypadło mi do gustu to kolor. W opakowaniu Cindy wydawać się może taka dość cielista, po rozsmarowaniu daje różową poświatę - ciężko to uchwycić na zdjęciach więc musicie mi wierzyć na słowo. Ma bardzo mocno zmielone i nie odznaczające się drobiny w różowym kolorze. Lubię ciepłe odcienie takie wpadające w żółć ale już chłodniejsze czyli róże, srebra czy chłodne biele niestety nie komponują się z moją karnacją zbyt dobrze.
Jak po zastosowaniu Mary wyglądam świeżo i promiennie tak przy Cindy wyglądam na zmęczoną. Taka różowa poświata podoba mi się na innych ale już na sobie niekoniecznie.
Pigmentacja jest intensywna i wystarczy odrobina produktu aby efekt był widoczny. Nie odznacza się na miejscu nałożenia - zauważalna jest różowa poświata.
Produkt można używać jako cień, na policzki a także na całe ciało jeśli tylko lubicie różowe tony.
Moja pochodzi ze sklepu internetowego kosmetykomania.pl - Klik i jest właśnie w promocji za 67,90zł. Przy sporej wydajności jest to bardzo dobra cena choć wysoka.
Nie pobiła mojej ukochanej Mary ale jeśli lubicie subtelny różowy błysk na swoich policzkach na pewno ją polubicie.
Dajcie koniecznie znać czy ja macie i co o niej sądzicie!
utwierdziłaś mnie w przekonaniu, że dobrze zrobiłam nie kupując jej. mam Mary, mam Betty i wydawało mi się, że Cindy jest mi tak bardzo potrzebna, ale różowe tony mnie zniechęcały. ja tez nie używam raczej białych rozświetlaczy. nawet jeśli coś jest jasne to musi mieć żółte drobinki.
OdpowiedzUsuńja mam Mary ale od dawna czaję się też na Cindy :D
OdpowiedzUsuńNie mam, ale u mnie wszelakie różowe tony wyglądają źle, taka natura żółtych ludzi;)
OdpowiedzUsuńMi bardzo podoba się odcień tego produktu, ale Tobie zdecydowanie lepiej w ciepłej tonacji :).
OdpowiedzUsuńBardzo fajny odcień :)
OdpowiedzUsuńu mnie nowy post, zapraszam! :)
http://moskwasworld.blogspot.com/
Szukam rozświetlacza w chłodniejszym odcieniu, ale jeśli ten wpada w róż, to jakoś szczerze mówiąc nie przekonuje mnie to. Wolałabym srebrną taflę :)
OdpowiedzUsuńJednak złotawa Mary bardziej mi się podoba.
OdpowiedzUsuńNie mam Cindy, nie mam Mary, mam meteoryty (w sumie dające nieco inny efekt), ale na potrzeby mojej tłustej cery to już i tak zbytek łaski :)
Zdecydowanie mary nadaje się do większości kolorów cer ;) nie miałam nigdy Cindy ale wiem ze nie spisalaby się u mnie ;)
OdpowiedzUsuńNie mam ale chętnie bym przetestowała ! :)
OdpowiedzUsuńNo fakt, Mary chyba ma lepszy kolor :)
OdpowiedzUsuńNie posiadam rzadnej z nich ale zainteresowałaś mnie tym tematem :)
OdpowiedzUsuńJa czuję się lepiej w chłodniejszych odcieniach, kocham meteoryty Guerlain :)
OdpowiedzUsuń