Pewnie wiele z Was powtarzało sobie czasem pod nosem "tego nigdy przenigdy nie włożę... cooo taki kolor ust? absolutnie nie!" a później okazywało się, że jednak to był dobry wybór, może nie do końca "wasz" a jednak sprawiał, że dobrze wyglądacie.
Pamiętam jak w czasach liceum nosiłam glany i mówiłam - "buty na obcasie - nieee nigdyyy!!" a teraz przeważnie za wysokimi się rozglądam. No i pamiętna czarna kreska na linii wodnej - która z Was nie wyobrażała sobie bez niej makijażu? Czas jednak sprawia, że nasze gusta się zmieniają i po części ma na to wpływ moda na dany produkt czy trendy, a po części my same chcemy siebie odmienić albo widzieć trochę inaczej. Czasem też mamy ochotę kupić droższy produkt, jednak zastanawiamy się czy pieniądze jakie wydamy będą przekładały się na jakość. Sama mam pewne przyzwyczajenia, które ciężko mi zmieniać... alee... od pewnego czasu zauważyłam, że zmiany mogą być korzystne :)
Jak wprowadzać zmiany tak aby nie obciążać konta i być zadowoloną z zakupów?
- zastanów się co chciałabyś kupić ale nie kupuj tego od razu! jeśli wrócisz do domu i pomyślisz "mogłam to jednak kupić" to znak, że zakup jest przemyślany.
- sprawdzaj kolory w internecie - przeglądaj blogi - producenci często nie odwzorowują dobrze kolorów w reklamach.
- poproś o próbkę/odlewkę w drogerii- masz do tego święte prawo!
- sprawdź kolor u przyjaciółki - to bardziej higieniczne niż macany przez wszystkich tester w sklepie.
Często przeglądam kosmetyczki koleżanek - dzięki temu odkrywam nowe kosmetyki, których zakupu później nie żałuję! Aaaa żeby nie być gołosłowną dziś przedstawię Wam taką moją trójkę, której na pewno nie kupiłabym gdybym nie miała z nią wcześniej styczności!!
Cień MAC - wiele pozytywnych recenzji sprawiało "tak muszę je mieć tylko ta cena... :(" Po pewnym czasie nie miałam już parcia na markę, a nawet uważałam, że jest wiele produktów, które są identyczne a kosztują duuużo mniej. W dalszym ciągu nie jestem "macowym frikiem" i nie kupuję jak oszalała kolejnych cieni. Zmieniłam jednak trochę nastawienie i uważam, że warto zainwestować w cień, który będę używała często. Dzięki Asi [http://pieknoscdnia.blogspot.com/] poznałam cienie tej marki - od niej dostałam pierwszy cień a drugi zakupiłam już sama. Wychodząc z Mac'a myślałam "wariatko wydałaś na mały cień prawie 80zł!!" a dziś używam go każdego dnia! Znalazłam wiele odpowiedników Naked Lunch jeśli chodzi o kolor - natomiast stawiam także na jakość, a w tym przypadku nie znalazłam nic, czym mogłabym ten cień zastąpić.
Farbka do brwi MUFE Aqua Brow - w pewnym momencie myślałam, że wyskoczy mi z lodówki niczym Chodakowska ;) - wszyscy o niej pisali. Ciekawił mnie ten produkt, ale nie na tyle, żeby rozważać jego zakup. Brwi wypełniałam sprawdzonym cieniem z Catrice, więc nie potrzebowałam zmian. Pojechałam na weekend do Agaty [http://www.agatabielecka.pl/] i jak na złość tam zauroczyłam się tym produktem. Jak tylko Ją [mam na myśli Agatę] zobaczyłam pomyślałam "wow jakie ma mega cudne brwi!!", a od kiedy pamiętam zawsze na nie psioczyła. Nie mogłam się na nie napatrzeć - na dodatek wyglądały mega naturalnie! Mam 2 kolory linerów Vipery [recenzja] które bardzo lubię jednak mają zbyt rudawy odcień i widać, że brwi są dorysowane/wypełnione. Zależy mi na tym aby ktoś pomyślał " ładne brwi niż ładnie zrobione". U Agaty miałam okazję przetestować dwa odcienie - były dla mnie jednak za ciemne. Przeszłyśmy się do Sephory - dostałam próbkę koloru 25. Używałam go namiętnie przez ponad tydzień w najgorsze upały i trzymał się cały dzień, przetrwał nawet Przystanek Woodstock! Nie kupiłam go ze względu na trwałość a na kolor! jest idealny! Wygląda bardzo naturalnie i daje delikatny efekt. Jeśli się zastanawiacie nad kupnem Aqua Brow - wybierzcie się do Sephory po próbkę!
"Kolorowe usta? ja? ja i kolorowe usta? nieeee" a jednak tak! W zbiorach mojej kolorówki próżno szukać pomadek, szczególnie tych w mocnych kolorach. Zawsze wydawało mi się, że w mocnych ustach wyglądam źle, obawa przed czerwonymi od szminki zębami także robiła swoje. Zawsze zachwycały mnie kobiety które malują mocno usta - uwielbiam Atqe [http://www.atqabeauty.com/] czy Ole [prowadziła bloga belleoleum.com] w mocnej czerwieni. Pojawiały się także obawy odnośnie trwałości i częstych poprawek. Zaczęłam coraz częściej myśleć o kolorowych ustach po rozmowie z Basią http://www.callmeblondieee.pl/] która zawsze ma je w nienagannym stanie.
Nie skusiłam się od razu - znając siebie wiedziałam, że kupię w porywie euforii a później będzie leżeć w szufladzie. Jak co roku na woodstock przyjechali do nas znajomi a z nimi kosmetyczka z dwiema pomadkami Rimmela w intensywnych kolorach. Postanowiłam wypróbować na sobie... i ... postanowiłam "muszę kupić" - na dodatek pomadki były mega kremowe a nie jak większość - przesuszające. Jak wyglądałam w tej czerwieni - klik - foto na instagramie. Zbliżał się ślub i wesele znajomych - zdecydowałam, że dla odmiany postawie na usta! "Wyszłam do ludzi" z Rimmel 660 - In love with ginger na ustach! I teraz myślę nad kupnem kolejnych kolorów - znacie może takie czerwienie , które będą bardziej trwałe?
Macie takie produkty bądź marki do których przeknałyście się czy też poznałyście po czasie a teraz nie wyobrażacie sobie bez nich życia? Podzielcie się - może i ja się na nie skuszę! :)
Też muszę kiedyś kupić jakiś cień z MACa ;) zresztą parę innych produktów tej marki też bym chętnie przygarnęła.
OdpowiedzUsuńPoza cieniami chętnie kupiłbym jakiś róż :)
UsuńTeż tak czasem mam, że się boję a potem okazuje się, że jest super :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie Ci w tej czerwieni!
Dziękuje :)
UsuńTeż czasami tak mam :)
OdpowiedzUsuńNie no, a gdzie fota z czerwienią na ustach :)
OdpowiedzUsuńJest link do instagram w opisie :)
UsuńAqua Brow to kosmetyk, na którego naprawdę warto wydać każde pieniądze. Mam tę malusieńką tubkę od kilku miesięcy i wydaje mi się, że nic z niej nie ubywa. Farbka jest fantastyczna. :)
OdpowiedzUsuńAż strach pomyśleć co by było gdybym nie pojechała do Agaty :(
UsuńTakie dojrzewanie to chyba każdy przechodzi. A ile się błędów po drodze popełnia. Na starych fotkach widać :)
OdpowiedzUsuńMhmmm z tymi fotkami starymi tez tak mam ;)
UsuńJa miałam podobnie z kolorowymi pomadkami, teraz już mam kilka w soczystych odcieniach, co prawda do czerwieni się jeszcze nie przekonałam, wolę różowe, koralowe i fuksjowe i od razu buźka wygląda na ożywioną. :)
OdpowiedzUsuńBrwi podkreślam kremowym cieniem z Maybelline Color Tattoo nr 40, sprawdza się w tym celu idealnie.
Wszystko co piszesz to święta prawda :) a glany i czarne kreski... Tak, było, było :)
OdpowiedzUsuńPrzypomniałaś mi czasy czarnej kredki na linii wodnej i glanów, ach :) Ileż się zarzekałam, że ja będę forever and ever rockówą i metalówą :D Strasznie się zmieniamy pod wpływem czasu :) Bardzo mnie kusi Aqua Brow, ale na razie brak funduszy... podobnie jest z MACiem :)
OdpowiedzUsuńTeraz jak widzę młodzież w glanach to zawsze się usmiecham
UsuńTekst o pomadce, jakbym czytała o sobie - kiedyś w ogóle nie używałam niczego poza balsamami i innymi produktami nawilżającymi (no bo przecież, jak tu wyjść z takim różem czy czerwienią do ludzi???), a teraz lubuję się w intensywnych odcieniach ;)
OdpowiedzUsuńPodobno czerwień pasuje każdej kobiecie :)
UsuńPonad rok temu przerzuciłam się na mocne szminki - korale, mocne róże *.* Do tamtej pory miałam raczej smutne kolory - stonowane, brudne róze
OdpowiedzUsuńA czarną kreskę na lini wodnej noszę od lat
Mnie ona trochę już postarza i zmniejsZa oczy :(
UsuńPomadka z firmy Rimmel o numerku 660 też była moją pierwszą, dość intensywnie kolorową pomadką. Bardzo ją lubię nie tylko za kolor, ale także za trwałość i konsystencję. ;)
OdpowiedzUsuńOooooooooo! Kolejna Woodstockowiczka, która uwielbia urodę! Piątka! Cóż, jest to miejsce, które łąćzy ludzi jak nic innego na świecie <3
OdpowiedzUsuńKiedyś jeździłam na Woodstock do żar a teraz ona przyjeDza do mojego miasta :)
UsuńJa tak samo jak Ty nie byłam przekonana do mocnych szminek a wczoraj kupiłam taką w kolorze fuksji i jestem bardzo zadowolona z efektu. Nie kupiłam od razu-pomalowałam nią usta w drogerii i kiedy później chodziłam po centrum handlowym i przeglądałam się w każdej napotkanej witrynie sklepowej stwierdziłam, że muszę ją mieć! I teraz nie żałuję :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńWypróbuj Velvet Matt z Golden Rose - świetna jakość i długotrwałość :)
OdpowiedzUsuńA nie wysysają ust??
UsuńTak, zgadzam sie ze kobieta zmienna jest. Wczesniej nie wyobrazalam sobie siebie w makijazu, kosmetyki były czymś zbędnym a teraz nastąpił zwrot o 180 stopni - mam bloga o tej tematyce i sporo produktów w szafce :D
OdpowiedzUsuńKomplement od Ciebie odnośnie moich brwi to... <3 ju noł :P nienawidzę ich, ale AB daje radę je okiełznać i muszę wreszcie pójść po swoją tubkę, która warta jest każdej kasy. A póki co jadę na próbkach :DDD
OdpowiedzUsuńPolecam Bourjois Velvet Rouge Edition Matte cz cos takiego, supertrwale
OdpowiedzUsuńMiałam takie samo podejście do pomadek.. a teraz troszkę się przekonałam i mam dosyć sporą kolekcję ;)
OdpowiedzUsuńMnie w ogóle nie ruszają świeczki itp., ale niedawno (całkiem niespodziewanie) dostałam trzy urocze woski i zostałam zmuszona do zakupu kominka, bo nie chciałam, aby się zmarnowały. I tak oto uzależniłam się. Ostatnio nawet skusiłam się na dwa woski Yankee Candle i pragnę więcej. Nigdy bym nie pomyślała, że tak bardzo zakocham się w woskach ;)
OdpowiedzUsuńJa też bardzo długo przekonywałam się do mocnych kolorów szminek, ale zobaczysz - zaczniesz raz a dobrze, a później nie będziesz chciała nosić już żadnych nudziaków na ustach :)
OdpowiedzUsuńO tak! Pierwsze zdanie to jest totalnie prawda ;p.
OdpowiedzUsuńJa, jak na razie, mówię "nie, nigdy" kosmetykom z MAC'a, z uwagi na ich cenę, a także ciemnym kolorom pomadek ( w ogóle kolorowe pomadki wyjątkowo rzadko goszczą na moich ustach). No i oczywiście oryginalny Beauty Blender, również ze względu na cenę. Za to coraz częściej patrzę zachłannym okiem w kierunku kosmetyków konturujących marki Benefit...
OdpowiedzUsuńZgadzam się, czasem warto spróbować swoich "nigdych" :)
OdpowiedzUsuńChociaż zgrzyt pojawia się wtedy, gdy wymarzony, przemyślany, przełamany w sobie - okazuje się jednak kitem. Zdarzyło się i tak :)
Ale co jak co, z taką samą frajdą polubiłam kolorowe usta :)
ja również polubiłam kolorowe usta choć kiedyś bym nawet o tym nie śniła ;)
OdpowiedzUsuńJa miałam kiedyś podobne podejście do pomadek, a obecnie mam i troszkę w swojej kosmetyczce :) Jak to mówią - "Kobieta zmienną jest" :)
OdpowiedzUsuńna mnie ogólnie działają tam blogi, zwłaszcza czytam recenzje dziewczyn, które znam osobiście i z którymi wiele mnie łączy :)
OdpowiedzUsuńMuszę odgrzebać swoją MUFE nr 25 - z poczatku nie umiałam sobie z nią radzić więc poszła w odstawkę ale ostatnio polubiłam mocniejsze podkreślanie brwi więc może wróci do łask :)
Jestem strasznie ciekawa Aqua Brow, ale mam tak jasne brwi, że jedynie żel stylizujący z Eveline nie wygląda na nich źle...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, A