Ostatnie 2 tygodnie były i męczące i energetyzujące na przemian!
Nie będę ukrywać, że dość istotnym dla mnie wydarzeniem był wyjazd do Wawy na konferencję Nivea, nie będę o niej pisać bo już pisałam - klik ale to co dla mnie też było istotne to spotkanie z innymi blogerkami. Poza tym, że prowadzę bloga - czytam blogi innych dziewczyn więc jeśli mam okazję je spotkać cieszę się bardzo! To co jest fenomenalne to fakt pozornego znania się nawzajem - co to oznacza? czytając bloga poznajemy drugą osobę choć tak na prawdę nie rozmawiamy - gdy jednak przychodzi moment poznania "fejsss tuu fejsss" to mamy wrażenie, że znamy się od dawna i gadamy jak stare koleżanki.
Wyjazd do Wawy wybił mnie także z rytmu - bo w Stolicy czas leci taaaak szybko, wszyscy i wszystko pędzi do przodu. Wróciłam do domu z głową pełną wrażeń ale z drugiej strony padnięta na maxa. Nie wiem czy pogoda też miała na to wpływ ale nie mogłam do siebie dojść przez dwa dni.
Czuję, że muszę wrócić do diety którą przerwałam - i nie chodzi tu o chudnięcie ale samopoczucie - czuję się ociężale i wiem, że wpływ ma tutaj jedzenie. Ruchu mi brakuje aleeee idzie już wiosna i liczę, że będę miała więcej energii aby wyjść z domu - nie tylko na zakupy ;)
Pisałam w ostatnim poście - ulubieńcy lutego - o kuracji złuszczającej. Zaczęłam stosować Retin A. W związku z tym przez pierwsze dni nie wyglądałam zbyt korzystanie, na szczęście wiem już jak często stosować aby nie łuszczyć jak jak wąż. Filtr nakładam nawet jak jestem w domu.
Przypuszczam, że w całej Polsce było dziś tak słonecznie jak na zachodzie! Naładowałam się lekko energetycznie bo nic tak nie uskrzydla jak cudna pogoda za oknem. Kot grzał się cały dzień na parapecie - jedyne co go wnerwiało to ptaki ;)
Dzisiejsza niedziela była bardzo leniwa - noooo może taka "odpoczywająca". Wróciliśmy wczoraj dość późno do domu. Wieczór u Sylwii i Sławka z którymi dość długo się nie widzieliśmy - ja zwyczajnie się za Nimi stęskniłam. Przyznam, że choroba Mamy i świadomość ulotności chwil zmieniła moje podejście do bliskich mi osób - staram się pielęgnować nasze kontakty - czy to rodzinne czy z przyjaciółmi. Nie zawsze jest czas żeby się spotkać ale są przecież telefony :)
Mam nadzieje, że miło spędziłyście ostatnio czas :)
Napiszcie koniecznie co u Was!!
Kot i truskawki - najlepsze :)
OdpowiedzUsuńjest smacznie!:D
OdpowiedzUsuńooo, i ja jestem :D Magda, kazałaś się przypominać odnośnie zdjęć, więc to pierwsza próba prześladowania Cię - dawaj foty! :P i nie wiem czy pamiętasz, ale obiecałaś mi podesłać też jedną rzecz odnośnie diety, za którą będę baaardzo wdzięczna :)
OdpowiedzUsuńwyslalam ;)
UsuńTo na patyku we frytkownicy, to krewetki? ^^
OdpowiedzUsuńtak - byly pyszczne ale Maz sie cos dziwnie po nich czul :(
Usuńmój uczulony na krewetki:() myslałam, ze tylko uprzedzony...dodalam kiedys ukradkiem...i okazało się, że faktycznie nie toleruje:(
UsuńCałkowicie rozumiem Cię w kwestii diety. Sama zwykle staram się odżywiać zdrowo, ale ostatnio wyjątkowo marnie mi to szło, więc czas wziąć się w garść :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam te ikoeowe rekawice! sa świetne nie tylko do piekarnika ale i do...odkręcania lakieru do paznokci i...słoików czy butelek!
OdpowiedzUsuńTruskawki,super:))
OdpowiedzUsuńkiepsko. Opuchnięta twarz i jutro latanie po lekarzach:(
OdpowiedzUsuń:(((
UsuńTen kto wymyślił silikonowe rękawice zasługuje na jakąś nagrodę. Ułatwiają życie, a Twoje do tego są bardzo elegnackie (o ile taki gadżet można nazwać eleganckim :P).
OdpowiedzUsuńMi luty minął błyskawicznie, ale cieszę się, bo wiosna tuż tuż!
Muszę sobie takie sprawić:)
Usuńa chcialam zapytac co to takiego na kuchence...juz wiem...ladne :)
Usuńzdjęcia są kapitalnie zrobione, ale kociak biję wszystko! ;)
OdpowiedzUsuńMoja kocież też uważa, że ptaki są mniam :)
OdpowiedzUsuńKotek <3
OdpowiedzUsuńKociak gotowy do skoku :D
OdpowiedzUsuńtruskawki! mm.. przypomina mi się lato ;)
OdpowiedzUsuńZauroczyły mnie te rękawice - dobry pretekst na bieganie po sklepach ;) Pozdrawiam i zapraszam na małe rozdanie na moim blogu :)
OdpowiedzUsuń