niedziela, 31 marca 2013

Serum redukujące pory oraz witalizujący krem pod oczy od Dr Ireny Eris - pierwsze wrażenia.


Dziś przychodzę do Was z bardzo szybkim opisem pierwszego wrażenia z testowania dwóch kosmetyków Dr Ireny Eris z serii Vitaceric.


Wybrałam do przetestowania Serum redukujące pory oraz witalizujący krem pod oczy.

Pierwsze co możemy ocenić to opakowanie które jest małe ale zgrabne. To co jest zdecydowanie na plus to pompka która sprawia, iż używanie kremów jest bardzo higieniczne. To co mnie w niej zachwyciło to fakt możliwości wyciśnięcia odpowiedniej ilości - potrzebujemy pół pompki - tyle wyciskamy, w każdej chwili możemy ją zatrzymać. Minus opakowania? nie widzimy ile produktu zostało.

 
To co mnie rzuciło na kolana to zapach. Krem pod oczy co prawda nie pachnie zbyt intensywnie - serum natomiast to cytrusowy aromat zamknięty w małym opakowaniu. Lubię gdy kosmetyk pachnie świeżo.

Zarówno krem pod oczy jak i serum ma dość lekką konsystencje która dość szybko się wchłania.


Ciężko opisywać działanie bo dość krótka używam tych produktów - zauważyłam jednak, że serum fantastycznie wygładza cerę. Nie przetłuszcza jej - podkład się dobrze na nim trzyma. Krem pod oczy dobrze nawilża tę okolice naszej twarzy - nie zauważyłam jednak znaczącego wpływu na poprawę jej wyglądu.
 

Słyszałyście o tych produktach?



Ten post bierze udział w konkursie - Energia i witalność - konkurs na najpiękniejszą foto/video recenzje 2 nowych produktów Dr Ireny Eris.

środa, 27 marca 2013

Floslek - Płyn micelarny do skóry wrażliwej.


Producent: Floslek

Produkt: Płyn micelarny.

Opis/Obietnica producenta: "Płyn skutecznie i łagodnie usuwa wszelkie zanieczyszczenia, makijaż oraz martwy, zrogowaciały naskórek. Delikatna formuła zawierająca micele, wzbogacona aktywnym kompleksem roślinnym, łagodzi i wzmacnia mechanizmy obronne skóry wrażliwej. Nawilżona, wygładzona i czysta skóra twarzy, szyi i dekoltu. Nadmiar sebum zredukowany. Przywrócone naturalne pH skóry."

Skład:
Aqua, Poloxamer 184, PEG-60 Almond Glycerides, Glycerin, Phenoxyethanol, Panthenol, PEG-8, Caprylyl Glycol, Helianthus Annuus Seed Extract, PPG-1-PEG-9 Lauryl Glycol Ether, Butylene Glycol, Hedera Helix Leaf/Steam Extract, Phytic Acid, Sodium Polyacrylate, Ethylhexylglycerin, Disodium EDTA, Allantoin, Triethanolamine.

Moja recenzja


Kolor/Zapach: bezbarwna ciecz o zapachu starej pomadki - gdy pierwszy raz użyłam tego produktu przypomniały mi się stare pomadki które dawno temu miała Mama. Nie jest to zapach przyjemny jak dla mnie ale jestem w stanie jakoś go znieść.

Formuła/Konsystencja: jak zwykły tonik - jednak czuć, że dobrze oczyszcza.




Jak stosuję: wylewam na wacik i przemywam oczy albo twarz.

Efekt/Działanie: bardzo dobrze usuwa makijaż oczu - byłam aż zdziwiona bo radzi sobie z tuszem a także linerem. Najbardziej jednak lubię go używać do zmywania makijażu z twarzy - pomijając oczy - jak wracam z pracy. Wyżej zdjęcie pokazuje jak poradził sobie z kosmetykami - przyłożyłam wacik a po chwili zsunęłam go w dół - bez pocierania.



Opakowanie/Użytkowanie: poręczne i wg mnie bardzo dobre, widać ile produktu zostało a dozownik wylewa tyle produktu ile trzeba.

Idealny dla: osób które szukają dobrego produktu do demakijażu.

Czy bym kupiła?: nie wiem - działanie na plus aleeee ten zapach :(

Gdzie kupić: wszędzie gdzie dostępne są produkty floslek.

Cena: 15,90zł za 200ml - cena w miarę ok.


Ogólna ocena: mam mieszane uczucia co do tego produkty - działanie zdecydowanie na plus a zapach na minus. Bardzo dobrze zmywa makijaż - oczyszcza cerę. Daje sobie rade z tuszem i dość ciężkim makijażem a zarazem jest delikatny dla oczu - nie szczypie ani nie podrażnia. Jeśli zapach byłby inny wychwalałabym go pod niebiosa - niestety czasem zapach ma duże znaczenie - jestem w stanie się do niego przyzwyczaić jednak wolałabym aby był on przyjemniejszy. Jeśli szukacie dobrego produktu do oczyszczania oczu i cery a nie odstraszy Was zapach starej pomadki ten produkt sprawdzi się u Was w 100%.


Dziękuje firmie floslek za udostępnienie produktu a Was zapewniam ze moja recenzja jest obiektywna - tzn przedstawia moje subiektywne zdanie na ich temat. Wasze odczucia odnośnie tego produktu mogą być inne. Jednocześnie mam nadzieje że będą komuś przydatne.


niedziela, 24 marca 2013

Pielęgnacja twarzy w czasie kuracji złuszczającej czyli jak używać Retin A.


Chciałabym opisać Wam moją obecną pielęgnację i jednocześnie poruszyć kilka ważnych aspektów które dotyczą niekontrolowanego złuszczania się i mody na tego typu pielęgnacje.

Nie chce poprzez ten post namawiać nikogo do kupna Retin A - chciałabym także przestrzec przed niepotrzebnym pędem i modą na stosowanie produktów złuszczających.

Zdaję sobie sprawę, że czyta mojego bloga wiele dziewczyn które kierują się moim zdaniem i ocenami danych produktów - pamiętajcie, że:

- jeśli macie trądzik i problemy z nim związane - udajcie się do dermatologa
- jeśli wasza skóra nie potrzebuje się złuszczać - nie zmuszajcie jej do tego.
- jeśli chcecie lekko złuszczyć naskórek - wystarczy systematycznie stosować peeling
- źle dobrany preparat może zrobić więcej szkód niż pożytku a takie szkody ciężko odwrócić
- jeśli zdecydujecie się na kuracje złuszczającą - najlepiej udajcie się do gabinetu w którym kosmetyczka dobierze odpowiedni preparat i ilość zabiegów.
- jeśli zdecydujecie się na kuracje domową - róbcie ją na przełomie jesień/wiosna.
- nie eksperymentujcie - skórę mamy jedną!
- odpowiednia pielęgnacja i filtr to podstawa.
- nie wolno zrywać łuszczącej się skóry a tym bardziej jej peelingować!



Co to jest Retin A i do czego się go stosuje?

Główny składnik kremu to tretynoina (kwas retinowy) która najczęściej stosowana jest przy leczeniu trądziku młodzieńczego a także nadmiernego rogowacenia - "Wykazuje działanie złuszczające, pobudza prawidłową czynność mitotyczną skóry, powoduje rozluźnienie naskórka w obrębie czopów łojowych, doprowadzając w ten sposób do ich opróżnienia. Końcowym efektem jest powstanie nowego naskórka. Tretynoinę stosuję się miejscowo w leczeniu trądziku młodzieńczego oraz nadmiernego rogowacenia naskórka .Podczas stosowania tretynoiny konieczne jest unikanie ekspozycji skóry na promieniowanie słoneczne. Ze względu na wpływ na rogowacenie naskórka, tretynoina ma udowodnione działanie jako środek usuwający efekty starzenia się skóry na skutek promieniowania słonecznego (zmarszczki), a także jako środek profilaktyczny opóźniający procesy starzenia skóry. Lek stosuje się również w celu zmniejszenia widoczności rozstępów skóry, ze względu na zwiększenie produkcji kolagenu w naskórku." [źródło]

W Polsce preparatami opartymi na tretynoinie są Atrederm – płyn, Locacid – krem, Retin-A – krem, Arretin ICN – krem, Vesanoid – kapsułki.

Dlaczego zdecydowałam się na Retin A?


Pierwszy raz miałam z nim styczność w liceum - poleciła mi go kosmetyczka u której byłam - to była moja pierwsza wizyta której nie wspominam dość dobrze. Pani powiedziała abym kupiła w aptece maść i smarowała sobie nią twarz. Niestety nie powiedziała jak mam ją stosować - jakie będą jej skutki uboczne i po co w ogóle mam jej używać. W liceum miałam wypryski - nie uznałabym tego za trądzik - zwyczajne pryszcze jak każda nastolatka która ma tłustą cerę.

Kolejne spotkanie z Retin A miałam jakieś 2/3 lata temu - jesienią. Przez pewien czas krem nie był dostępny na polskim rynku więc ucieszył mnie jego powrót. Wiedziałam też już jak go stosować choć nie obyło się bez małych wpadek - na początku zbyt często go użyłam i łuszczyłam się jak wąż.

Po co mi Retin A skoro nie mam już trądziku?


Mam 29 lat - nie czuję się na tyle ale zauważam już pierwsze zmarszczki - jako posiadaczka tłustej cery mam ich zdecydowanie mniej niż moje rówieśnice ale denerwują mnie "fale na czole" - sama sobie funduje ich pogłębianie przy wykonywaniu codziennego makijażu [marszcze czoło zwłaszcza przy malowaniu i tuszowaniu oczu]. Jesienią stosowałam  Pharmaceris T, Sebo - Almond Peel 5% jednak okazał się zbyt słaby przy mojej tłustej i dość grubej skórze twarzy.

Jak stosować Retin A?

Nie wolno go stosować w ciąży!

Produkty do pielęgnacji opiszę niżej a teraz po krótce napiszę jak stosuję krem. Zawsze wieczorem na oczyszczoną twarz - zmywam makijaż i odczekuję 30 minut tak aby mieć pewność, że cera jest sucha. Wyciskam ilość wielkości ziarna grochu i robię 3 kropki - na policzkach i czole. Delikatnie smaruję omijając oczy, usta, brwi i nos! Kremu używam zazwyczaj 2-3 razy w tygodniu - jeśli widzę, że skóra jest zaczerwieniona - aplikacje przekładam na kolejny dzień. Na ulotce napisane jest aby stosować go codziennie - nigdy tego nie robiłam bo wiem, że zbyt mocno by mnie podrażnił - przypuszczam, że mogłabym mieć efekt podobny do oparzenia słonecznego.
Stosowanie Retin A to nie jest przyjemność - ja uważam to za etap który trzeba przejść i przyzwyczaić się, że na początku wygląda się gorzej.
Nie wolno absolutnie zrywać łuszczącej się skóry ani jej peelingować! Nie wolno przesadzać z aplikacją - lepiej złuszczać się subtelniej niż zrobić sobie łuszczące się rany! Należy także zmienić swoje nawyki w pielęgnacji i uważnie obserwować swoją cerę. A co najważniejsze - Słońce to nasz wróg a filtr to nie tyle przyjaciel co obowiązkowy element codziennej pielęgnacji.

Jakie są skutki uboczne i kiedy widzimy pierwsze efekty?

Na początku skóra jest lekko przesuszona i się łuszczy - może być zaczerwieniona, może też lekko swędzieć, jeśli posmarujemy krem zbyt blisko ust mamy wrażenie jakby usta były ekstremalnie wysuszone. Po kilku dniach następuje pogorszenie się stanu cery - wychodzą nam podskórne pryszcze które ja nazywam "bolącymi diodami których nie da się wycisnąć" , widać także dokładnie wszystkie zaskórniki - przyznam się, że te które się pootwierały i są mocno wystające - wyciskam. Z dnia na dzień skóra staje się jaśniejsza a zmarszczki wygładzone - oczywiście te mimiczne nie wygładzimy do zera ale widać duża poprawę. Ja po miesiącu używania Retin A widzę ogromną różnicę - skóra jest bardziej świeża i wygląda promiennie, zaskórniki są ale o wiele mniejsze a zmarszczki na czole nie rzucają się tak już w oczy.

Co stosuję w czasie kuracji?

Pielęgnacja musi być delikatna a zarazem mocno nawilżająca
. Staram się nie myć twarzy zbyt często tzn tylko ile jest to potrzebne czyli min. rano i wieczorem. Używam treściwych ale nie tłustych kremów. Nie wychodzę z domu bez wysokiego filtra a w domu używam słabszy. Jeśli skóra dość mocno się łuszczy rezygnuję z użycia podkładu - zauważyłam, że każdy podkreśli suche skórki. Odstawiłam wszelkiego rodzaju peelingi.


Żele pianki do mycia twarzy.


Są to delikatne żele albo pianki. Używam ich najczęściej wieczorem gdy zmywam z twarzy makijaż. Odpadają w tym przypadku produkty które mają właściwości ściągające czy przesuszające. Staram się wybierać kosmetyki bez drobinek peelingujących.


Tołpa - żel do mycia twarzy i oczu.


Mam go już dość długo i za każdym razem nie mogę zużyć do końca - zostało mi go na 2-3 użycia. Sprawdza się bo nie podrażnia i nie wysusza a całkiem dobrze usuwa makijaż.


Pharmaceris - łagodząca mianka myjąca do twarzy i oczu.


Bardzo delikatny produkt który idealnie sprawdza się w czasie takiej kuracji.


Nivea - Żel do mycia twarzy - cera normalna i mieszana.


Zużyłam jedno opakowanie i teraz kupiłam następne - sprawdza się bo nie wysusza a dobrze usuwa zanieczyszczenia i makijaż.


Mleczka, emulsje do mycia twarzy.


W takich przypadkach dobrze mieć sprawdzony cetaphil - tak samo jak mleczka do twarzy. Smaruje twarz a później najzwyczajniej płuczę twarz wodą. Mleczka czy emulsje sprawdzają się u mnie z rana gdy nie muszę zmywać makijażu.


Cetaphil - łagodna emulsja do mycia twarzy.


To jeden z tych produktów który zużywam miesiącami.


Nivea - mleczko oczyszczające.



Łagodny produkt, czuję nawilżenie po jego użyciu.


Płyny micelarne.


Używam ich jeśli muszę powtórnie nałożyć filtr a nie chce zmywać całego makijażu albo jeśli pianka czy żel nie zmyje całego makijażu - przecieram nimi okolice oczu.


Tołpa - płyn micelarny do mycia twarzy i oczu.



To bardziej tonik niż micel ale zużywam bo chce go w końcu wyrzucić.


Floslek - płyn micelarny do skóry wrażliwej.


Śmierdzi stara pomadką ale fantastycznie oczyszcza!


Filtry przeciwsłoneczne.



Obowiązkowo!! najlepiej wybierać takie z wysoką ochroną UVA i UVB. Ciężko znaleźć lekki filtr do tłustej cery ale jeśli nauczymy się go nakładać można się przyzwyczaić.


Bioderma - Photoderm max spf 50+


Ma lejącą formułę która ma być idealne do tłustej cery - idealna nie jest. Po nałożeniu cera się mocno świeci. Po kilku minutach staram się wklepać go jeszcze w twarz - dzięki temu mocny blask znika. Używam na niego Revlona CS i muszę przyznać, że podkład nie spływa. Niestety jest ciężko dostępny - ja kupiłam na allegro z przesyłka za ok 55zł - minus to wydajność - bardzooooo szybko ubywa. Stosuję go gdy wychodzę z domu albo gdy święci mocno słońce.


Synchroline - Aknicare sum - Spf 30uvb/20uva


Uwielbiam go! idzie pocztą do mnie kolejne opakowanie! wchłania się do matu, czuć go trochę na twarzy ale co najważniejsze nie świece się po nim. Jest to podstawowy element mojej pielęgnacji który zostanie nawet jak kuracja z Retin A dobiegnie końca. Używam go codziennie nawet gdy nie wychodzę z domu i się nie maluję. Możecie przeczytać pełną moją recenzję - klik.


Kremy i maści do zadań specjalnych.


Niestety czasem zdarzy się i tak, że skóra będzie bardzoooo mocno podrażniona, staram się wtedy ją załagodzić sprawdzonymi kremami.


Sudocrem.



Używam go w miejsca bardzo zaognione - potrafi przez noc doprowadzić skórę do normalności. Trzeba jednak z nim uważać bo może wysuszać.


Bepanthen


Stosuję w bardzo wysuszone miejsca.


Neoviderm.



Dostałam kiedyś do testów - krem na oparzenia słoneczne, podczas stosowania kuracji kwasami. Używam gdy skóra jest mocno podrażniona - na codzień zbyt ciężki i tłusty.


Żel silikonowy na blizny.


Jeśli mam miejsca które bardzoooo się łuszczą używam tego żelu - łagodzi on stany zapalne, idealny jest na świeże blizny - "żel wspomaga zmniejszanie, rozjaśnianie i wygładzanie blizn. Obecność wyciągów z cebuli i mącznicy lekarskiej, a także heparyny i alantoiny w silikonowej bazie preparatu wpływa na przyspieszenie regeneracji uszkodzonej struktury skóry. Żel utrzymuje właściwą wilgotność skóry, łagodzi uczucie jej napięcia i świądu.". Ma silikonową formułę przez co sprawdza się jako baza. Używam jak muszę bo staram się wystrzegać silikonów. Jest to dobra i tania alternatywa dla kosmetycznych silikonowych baz. Produkt apteczny warto uwagi! Dokładny opis - klik


Treściwe kremy.


Gdy skóra staje się przesuszona woła o coś bardziej treściwego. Na szczęście jakiś czas temu dostałam do testów kremy które na pierwszy rzut oka u mnie się nie sprawdzają ale teraz jak najbardziej mogę ich używam - nawet przyznam, że chętnie po nie sięgam! Używam ich zazwyczaj na noc bo na dzień niestety świecę się po nich zbyt mocno.


Floslek - Emoleum - regenerujący krem ochronny.


mocno treściwy do skóry atopowej - używam na noc gdy czuję, że skóra jest mocno podrażniona - na dzień absolutnie się nie sprawdza.


Pharmaceris - multilipidowy krem odżywczy do twarzy.


Fantastyczny produkt który już wcześniej co jakiś czas stosowałam na noc. Skóra po nim jest ukojona.


Pharmaceris - Lekki krem głęboko nawilżający.



Bardzo dobrze nawilża ale cera się po nim mocno świeci - ma dość wysoki SPF - używam jeśli za oknem jest pochmurno a ja nie zamierzam wychodzić na dwór. Pod makijaż u mnie się nie sprawdza.


Kremy na co dzień.



Poza tym, że skóra woła o nawilżenie i treściwe kremy to pod makijaż staram się używać czegoś lekkiego, zwłaszcza, że na krem idzie jeszcze filtr. Mam dwa sprawdzone kremy które są idealne.


Lirene - Aqua cristal - krem nawilżający przeciwrodnikowy.


Dałam go do używania Mężowi ale okazało się, że u mnie też świetnie się sprawdza. Bardzo dobrze nawilża i nie zostawia tłustej warstwy. Dobry pod makijaż.


Perfecta - cera mieszana - mikro perły matujące przeciwzmarszczkowy.

Uwielbiam ten krem! sprawdza się solo a także jest idealny do mieszania z podkładem.


No i tak wygląda moja obecna pielęgnacja. Staram się podchodzić z głową do złuszczania się - zachowuje przy tym wszelkie środku ostrożności. Cieszą mnie rezultaty ale wiem, że małe kroki ale systematyczne to dobra droga do promiennej cery. Nie spieszę się bo wiem, że lepiej powoli czekać na rezultaty niż leczyć szkody jakie może zrobić źle dobrany preparat, zła pielęgnacja czy brak ochrony przeciwsłonecznej.


Mam nadzieje, że mój post będzie komuś przydatny - pamiętajcie, że twarz mamy jedna i lepiej ją oddać w ręce fachowca niż samemu eksperymentować.

piątek, 22 marca 2013

Max Factor - Clump Defy - Tusz pogrubiający do rzęs


Producent: Max Factor

Produkt: Clump Defy - Tusz pogrubiający do rzęs

Opis/Obietnica producenta: "Tusz do rzęs Clump Defy od Max Factor pozwoli Ci na nasycenie rzęs z każdym pociągnięciem szczoteczki aby osiągnąć większą objętość przy utrzymaniu pięknie rozdzielonych i podkreślonych rzęs. Szczoteczka nowej technologii posiada mocne, równo rozłożone włoski, które zapobiegają powstawaniu grudek i otulają rzęsy dając rezultat mega objętości."

KWC - wizaz.pl - recenzja - klik.

Moja recenzja

Kolor: ciemna intensywna czerń - taka jaka powinna być na rzęsach!


Formuła/Konsystencja: jak dla mnie idealna bo nie jest sucha ale też nie jest lejąca przez co dość szybko schnie - możemy już po chwili dołożyć kolejną warstwę. Warstw możemy nakładać kilka bo tusz nie skleja rzęs - nie osypuje się!


Szczoteczka: silikonowa z dużąąąąąąąąą ilością małych "włosków" - nie jest gruba jak ta od False Lash Effect Fusion przez co łatwo się nią manewruje - możemy w łatwy sposób pomalować najkrótsze rzęsy, zwłaszcza te dolne. Szczoteczka genialnie rozczesuje rzęsy nawet jeśli nakładamy sporą ilość warstw. Dzięki temu, że jest wygięte lekko podkręca rzęsy.


Użytkowanie/Opakowanie: cudny kolor - samo opakowanie jest typowe jeśli chodzi o tusz MF. To co mi się podoba to dość wąski otwór który bardzo dobrze dozuje odpowiednia ilość produktu.


Efekt/Działanie: możemy uzyskać naturalny efekt a także - dokładając kolejne warstwy - dość mocno je pogrubić. Nie mam ani gęstych ani bardzo długich rzęs - ten tusz sprawia, że wyglądają fantastycznie. Jestem zachwycona efektem - jestem pewna, że sprawdzi się nie tylko na długich ale także i krótkich rzęsach. 


Trwałość: przyznam się, że nie używam go za długo aleeee testowałam go w dość ciężkich warunkach - za oknem mamy śnieg a ja do pracy chodzę w chwili obecnej piechotą - wiatr wiał w oczy, oczy łzawiły a tusz był na swoim miejscu! Konsystencje ma podobną do False Lash Effect Fusion - mam więc pewność, że będzie mi długo służył.


Idealny dla: każdego!

Gdzie kupić: wszędzie tam gdzie dostępne są kosmetyki max factor.

Cena: ok50 zł - dość wysoka  - można czasem kupić w promocji - tusz wart tych pieniędzy.

Czy kupie ponownie?
: Tak! zdecydowanie


Ogólna ocena:  na temat tego tuszu mogłabym pisać same superlatywy! miałam pewne obawy bo nie zawsze to co nowe jest lepsze. W tym przypadku - zdecydowanie lepsze! już stara wersja tuszu FM była genialna - ta jest lepsza! Formuła i konsystencja jest taka sama - wydaje mi się jednak, że ten tusz jest "bardziej czarny". To co sprawia, że ten tusz jest taki niepowtarzalny to szczoteczka. Naszpikowana ogromną ilością silikonowych włosków które bardzo dobrze rozczesują. Jest idealnie wyprofilowana dzięki czemu możemy dotrzeć nią do każdej rzęsy, wygięcie pozwala dodatkowo je podkręcić. Możemy uzyskać nią efekt delikatny a także taki dość mocno dramatyczny. Nie robi pajęczych nóżek a każda kolejna warstwa pogrubia nie sklejając. Nie osypuje się ani nie kruszy nawet jeśli nałożę kilka warstw. Jestem w tym tuszu zakochana!


pamiętajcie że ta recenzja jest subiektywna i Wasze odczucia odnośnie tego produktu mogą być inne. Jednocześnie mam nadzieje że będzie komuś przydatna.


Porownanie Max Factor false lash effect Fusion i Clump Defy.

środa, 20 marca 2013

Bell - Multi Mineral - ANTI-AGE - korektor - który kolor wybrać - 1 czy 2? porównanie!


Zazwyczaj kupuję najjaśniejszy korektor jaki jest dostępny w gamie kolorystycznej danej marki - często też jest spora różnica między kolorem najjaśniejszym a tym średnim przez co nie muszę długo się zastanawiać który wybrać. Są jednak takie korektory gdzie poszczególne kolory mało się od siebie różnią a ja zastanawiam się który z nich wybrać aby przypadkiem nie był jednak odrobinę za jasny czy ciuk za ciemny.

Taki dylemat miałam przy wyborze koloru kupując Bell- Multi Mineral Anti - Age Concealer - Rozświetlający korektor w płynie z minerałami [możecie przeczytać jego recenzje na moim blogu -  klik]. Wcześniej kupiłam wersję najjaśniejszą teraz nabyłam ciemniejszą - postaram się je porównać.


Z tym korektorem jest jeden podstawowy problem - utlenia się zmieniając kolor - zwyczajnie ciemnieje. Jeśli dostajemy w sklepie tester z jednym i drugim kolorem to na pierwszy rzut oka nie widać między nimi różnicy! Niżej macie dwa aplikatory obok siebie - dopiero jak się przypatrzymy widać bardzoooo subtelną różnicę. Dobrze więc sprawdzając kolor poczekać kilka chwil - na zdjęciu wyżej widać już utlenione kolory i dopiero wtedy widać, że nr 1 i 2 jednak się od siebie różnią.


Czym więc się różnią i po który kolor sięgnąć?


1 - to jasny kolor który wpada w różowe tony - nie będzie więc dobry dla osób które mają fioletowe cienie pod oczami. Sprawdzi się u tych dziewczyn które mają naturalnie ciemniejsze - zazwyczaj brązowe - zabarwienie w okół oczu - ładnie je wtedy wyrówna i rozświetli.

2 - to także dość jasny kolor ale mimo wszystko ciemniejszy od 1 który wpada w żółte tony przez co sprawdzi się u dziewczyn z fioletowymi zasinieniami - odpada u dziewczyn które mają ciemniejsze cienie w kolorze brązowym.


Patrząc na zdjęcie wyżej mogę śmiało powiedzieć, że mogłabym używać zarówno koloru 1 jak i 2. Wszystko zależy od tego ile produktu nałożyłabym pod oczy. Ja akurat nie mam wielkich worków czy też przebarwień więc nie muszę nakładać wielu warstw. Zauważyłam jednak, że używając koloru nr 2 muszę uważniej go nakładać bo jeśli zostanie go za dużo widać, że coś pod okiem mam.



Mam nadzieję, że to porównanie będzie dla Was przydatne :)

Na moiam blogu możecie także zobaczyć porównanie kolorów korektora Bourjois - healthy mix 51 i 52 -   klik