niedziela, 28 czerwca 2015

Balsam do opalania FAMILY SPF 30 z linii SUN Care marki Floslek + rozdanie!


Słońce tego lata bawi się z nami w ciuciu babkę, mam jednak nadzieję, że mocno słoneczne dni powrócą nawet jeśli będzie to oznaczało upały. Upragniony urlop jeszcze przede mną choć sama nie wiem gdzie w tym roku będę wypoczywała. Wiem jednak, że będę z rozwagą podchodziła do wygrzewania się na pełnym słońcu - obowiązkowo z ochroną UVB/UVA. Jeśli planujecie smażyć się na słońcu i macie chęć przetestować balsam do opalania FAMILY SPF 30 z linii SUN Care marki Floslek zapraszam Was do mojej recenzji i wzięcia udziału w rozdaniu!


Na szczęście było już kilka słonecznych dni i miałam okazję przetestować balsam o którym dziś będę pisała. Przeszedł ostre testy na wyprawie kajakowej i spisał się na medal.

To doskonały produkt dla całej rodziny. Nie tylko zabezpiecza skórę przed szkodliwym działaniem promieniowania UVA/UVB, ale również zapobiega poparzeniom, stanom zapalnym oraz nadmiernej pigmentacji (powstawaniu plam i przebarwień). Chroni również przed działaniem wolnych rodników. Oprócz witaminy E zawiera Pantenol, który łagodzi podrażnienia oraz alantoinę przyspieszającą regenerację skóry. Jego zaawansowana formuła oparta jest na technologii ciekłokrystalicznej, dzięki której składniki aktywne łatwiej wnikają w głąb skóry. Co ważne, jest bezpieczny dla dzieci powyżej 6. miesiąca życia, kobiet w ciąży i po porodzie! Został przebadany pod nadzorem dermatologów, ginekologów i pediatrów. Jest wodoodporny i odporny na ścieranie. Posiada dość lekką konsystencję i szybko się wchłania nie zostawiając lepkiej warstwy - której nie lubię - hmm chyba nikt nie lubi. Pachnie dość klasycznie - kojarzy mi się z mokrymi chusteczkami dla niemowląt. Smarowałam nim nie tylko ciało ale także i twarz. Posiadam wiele balsamów/kremów do opalania ale one zazwyczaj są gęste, klejące i bielą ciało - ten jest delikatniejszy ale nadal ma wysoki SPF. Plusem jest cena - 29,99zł za 150ml balsamu.

Jeśli wybieracie się na wakacje, jesteście w ciąży albo po porodzie, a może macie małe dzieci - razem z marką Floslek mam taki balsam dla Was - wystarczy spełnić warunki rozdania i wypełnić ankietę poniżej... no i czekać na słońce!



Udział w rozdaniu będą mogły brać osoby które publicznie obserwują blog a także osoby które "Lubią"  fan page bloga na Facebooku oraz obserwują konto smieti_instagram na instagramie. Jeśli zarówno obserwujesz bloga jak i "lubisz" FP i obserwujesz konto na instagramie wypełnij formularz 3 razymasz potrójną szansę!A co dokładnie musisz zrobić aby wygrać??

  •  Jeśli jesteś publicznym obserwatorem bloga: w formularzu zgłoszeniowym podaj nick obserwatora publicznego bloga
  • Jeśli „lubisz” stronę bloga na portalu społecznościowym Facebook – w formularzu zgłoszeniowym podaj imię i nazwisko/nick, pod którym „Lubisz” bloga oraz polub post konkursowy na FB, napisz komentarz „Biorę udział” i jeśli chcesz udostępnij publicznie na swoim koncie ogłoszenie konkursowe. 
  • Jeśli obserwujesz konto na instagramie - polub konkursowe zdjęcie i napisz pod nim komentarz "Biorę udział".
  • podaj w formularzu aktualny adres e-mail.

Link do rozdania na facebooku - klik
Zdjęcie na instagramie - klik

Rozdanie trwa do 10.07.2015 do 23:59.

Zwycięzca wyłoniony zostanie poprzez losowanie a wyniki zostaną ogłoszone na blogu w ciągu 7dni. 
Nagroda zostanie przesłana na podany adres bezpośrednio od producenta w ciągu miesiąca - nie podlega wymianie/reklamacji. Wszelkie próby oszustwa będą oznaczały dyskwalifikacje!!
Jeśli nie jesteście osobami pełnoletnimi spytajcie rodziców czy możecie wziąć udział i w razie wygranej udostępnić mi swój adres. Wysyłka tylko na Polskę.

sobota, 27 czerwca 2015

Wyniki Rozdania - Weź udział i wygraj 3 lakiery Orly z kolekcji Adrenaline Rush - Thrill Seeker, Risky Behavior i On the Edge.


Czas na wyniki rozdania w którym można było wygrać 3 lakiery Orly z kolekcji Adrenaline Rush - Thrill Seeker, Risky Behavior i On the Edge - KLIK . Lakiery lecą do:

makeupfreak84

Gratuluje! - zaraz wyślę do maila - czekam na odpowiedz 5 dni czyli do 2.07.2015 - jeśli do tego czasu nie dostane maila zwrotnego z adresem do przesyłki losowanie zostanie powtórzone.
Wygrana zostanie przeze mnie nadana przesyłką poleconą bądź kurierem.

czwartek, 25 czerwca 2015

Zestaw 4 mini lakierów ESSIE z kolekcji SPRING 2015 - limitowanka którą trzeba mieć!

http://kosmetykomania.pl/product-pol-5017-ESSIE-MINI-KOSTKA-Lakiery-Kolekcja-SPRING-2015.html

Mamy już lato ale chciałabym zwrócić Waszą uwagę na wiosenną limitowankę lakierów Essie - SPRING 2015 do póki jeszcze jest dostępna na kosmetykomania.pl.


Przeważnie takie zestawy trafiają w mój gust połowicznie - zazwyczaj trafi się kolor mniej atrakcyjny a nawet zbędny. Tym razem zestaw idealnie wpisuje się w moje oczekiwania kolorystyczne.

Zestaw zawiera cudowne kolory, które są idealne do delikatnego nudziakowego mani a także bardziej intensywne a może i odważne.

Jakie lakiery znajdują się w tym małym zestawie?

FLOWERISTA - przepiękny intensywny i ciemny róż. Wygląda fantastycznie na dłoniach jak i stopach. Niestety odbarwia płytkę paznokcia, obowiązkowo trzeba użyć pod niego lakier podkładowy.

BLOSSOM DANDY - mięta grzechu warta! kolor idealnie nie tylko na wiosnę ale i na obecnie panujące lato.

PETAL PUSHERS - betonowy odcień siwego - taki kolor szukałam dawno temu ale nigdzie nie byłam w stanie znaleźć odpowiedniego odcienia.

PERENNIAL CHIC - nudziak! bardzo subtelny kolor - sprawdzi się u każdego kto nie lubi intensywnego mani ale jednak chce malować paznokcie.



O jakości chyba nie muszę pisać - marka mówi sama za siebie. Dobrze się rozprowadzają i utrzymują aż do zmycia.

Kostka daje wiele możliwości - można łączyć je ze sobą albo traktować jako lakiery podkładowe pod topy.

Zestaw możecie kupić TUTAJ - obecnie jest w promocji za 43,90zł. Lakiery mają pojemność 5ml - mniejszą niż standardowe ale jest pewność, że zużyjemy je do końca. Na stronie dostępne są także w pełnowymiarowych pojemnościach do kupienia osobno.



Warto się pośpieszyć i kupić kostkę bo niestety jest limitowana. Napiszcie mi koniecznie co o niej sądzicie i jak się Wam podobają kolory!

środa, 24 czerwca 2015

Ulubione dwufazowe płyny do demakijażu oczu.


Dokładny demakijaż jest dla mnie bardzo ważny i zwracam na niego szczególną uwagę. Na co dzień poza tuszem używam cieni, wykańczam makijaż brązową kreską linerem - z tym zestawem sam żel do mycia twarzy nie radzi sobie w 100%. Po co sięgam więc najczęściej?

Na rynku jest sporo produktów do demakijażu oczu ale wiele z nich albo nie usuwa dokładnie makijażu albo nie radzi sobie z tym mocniejszym. Nie jestem zwolenniczką mocnego malowaniu oczu na co dzień ale wspomnianą kreskę nie jest tak łatwo zmyć jakby zdawać się mogło. Używałam wielu płynów micelarnych ale nie każdy radził sobie na tyle szybko abym nie musiała powtarzać czynności kilka razy. Zależało mi na szybkim demakijażu, który będzie zarazem skuteczny. Po wielu próbach uznałam, że najlepiej sprawdzają się płyny dwufazowe. Niestety niektóre są podrażniające a ja noszę soczewki. W końcu udało mi się wyłonić dwa z których jestem zadowolona na tyle aby o nich Wam napisać.


Dr Irena Eris - Cleanology -  Dwufazowy płyn do demakijażu oczu. Cena  35zł/100ml

Płyn na bazie wyciągów z bambusa, lotosa i lilii wodnej. Jest niezwykle delikatny a zarazem bardzo skuteczny. Idealnie i błyskawicznie zmywa nawet najcięższy makijaż. Nie szczypie w oczy a skóra po jego użyciu jest delikatna. Zostawia lekko tłusty film ale nie jest on tak uciążliwy jak przy innych produktach tego typu. Niestety jego cena jest dość wysoka a pojemność dość mała, mimo to uważam, że wart jest swojej ceny.

Skład: Aqua (Water), Cyclopentasiloxane, Isohexadecane, Hydrogenated Polydecene, Sodium Chloride, Isopropyl Isostearate, Butylene Glycol, 1,2-Hexanediol, Isopropyl Palmitate, Decyl Glucoside, Glycerin, Disodium EDTA, Propylene Glycol, Sorbitol, Panthenol, Nymphaea Alba (Water Lily) Root Extract, Nelumbium Speciosum (Nelumbo Nucifera) Flower Extract, Bambusa Vulgaris (Bamboo) Leaf/Stem Extract, Polyaminopropyl Biguanide, CI 61565


Nivea - Dwufazowy płyn do demakijażu oczu. Cena 14zł/125ml.

Płyn wzbogacony o ekstrakt z bławatka. Zmywa dobrze makijaż ale czasem warstwa wodna nie chce się mieszać z tłuszczową - błyskawicznie się rozwarstwia, trzeba szybko wylewać go na wacik. Kiedyś się do niego zraziłam bo szczypał mnie czasem w oczy, po czasie odkryłam go drugi raz i przyznam, że bardzo się polubiliśmy. Jest skuteczny ale trzeba dobrze go zmieszać przed użyciem. Cena jest przystępna a pojemność dość standardowa. 

Skład: Aqua, Isododecane, Cyclomethicone, Isopropyl Palmitate, Helianthus Annuus Seed Oil, Centaurea Cyanus Flower Extract, Sodium Chloride, Trisodium EDTA, Phenoxyethanol, Methylisothiazolinone, CI 60725, CI 61565.


A Wy po jakie płyny najczęściej sięgacie przy demakijażu oczu? Podzielcie się swoimi sprawdzonymi - chętnie je sprawdzę :)

wtorek, 23 czerwca 2015

ProVoke i Anna Halarewicz.



Markę Dr Irena Eris chyba nie muszę nikomu przedstawiać a ProVoke to jej makijażowa odsłona, która od pewnego czasu jest już na rynku. Jeśli jeszcze jej nie znacie odsyłam Was do nowo powstałej strony -  provoke.drirenaeris.com.

Co na niej znajdziecie? informacje o wszystkich produktach a także tutoriale  KLIK.

Poniżej możecie zobaczyć filmiki które powstały we współpracy z niezwykle piękną i utalentowaną Anną Halarewicz, która miałam okazję osobiście poznać.






PROVOKE FACE from Dr Irena Eris on Vimeo.

Jak się Wam podoba strona?

niedziela, 21 czerwca 2015

Mary-Lou Manizer - Cudo od The Balm.


Przez bardzo długi czas byłam ignorantką w sprawach rozświetlania. Wynikało to głównie z braku potrzeby a może i odrobiny strachu przed tego typu produktami. Na wielu blogach czytałam pozytywne opinie na temat rozświetlaczy The Balm - w końcu w moje ręce wpadły wszystkie "siostry". Dziś opowiem Wam o pierwszej z nich Mary-Lou.


Tym razem marka zamknęła produkt w plastikowe opakowanie. Większość kosmetyków jakie mam z The Balm posiada kartonowe opakowania. Mary-Lou posiada lusterko a na opakowaniu widniej cudowna dziewczyna.

Opakowanie zawiera 8,5 gr produktu - co według mnie jest sporą ilością. Konsystencja jest dość specyficzna, taka lekko kremowa, mokra dzięki czemu produkt idealnie się rozciera, można nakładać go palcami lekko wmasowując. Bardzo dobrze się rozciera i spaja ze skórą. Lekko pyli gdy używamy pędzla.

Nie jest to tylko rozświetlacz, który używamy na szczyty kości policzkowych. Idealnie sprawdza się jako cień na całą powiekę. Można używać także na ciało np na obojczyk. Wszystko zależy od naszych upodobań. Ja najczęściej używam na szczyty kości policzkowych, pod łuk brwi a także w wewnętrzne kąciki oczu.

Pigmentacja genialna! Wystarczy odrobina aby uzyskać świeży promienny wygląd. Nie umiem powiedzieć nic na temat wydajności, ale wnioskując po intensywnej pigmentacji oraz dużej ilości, starczy mi na bardzo długo. Czytałam, że pod koniec lubi się kruszyć - mam nadzieje, że z moich egzemplarzem tak się nie stanie.


Kolor idealny do ciepłych karnacji.
Lekko złotawo-żółty co bardzo mi odpowiada. Daje ciepły blask, efekt tafli wody. Skóra wygląda świeżo, mokrawa konsystencja sprawia, że efekt jest niezwykle naturalny i zauważalny gdy ruszamy głową. Widać cudowne rozświetlenie ale nie ma efektu mąki na twarzy.

Jestem zachwycona tym jak produkt wygląda na mojej skórze. Wyglądam promiennie - nawet gdy jestem niewyspana albo mam ciężki dzień. Dziwie się sama sobie, że tak późno odkryłam to cudo.


Z trwałością jest różnie, czasem ściera się szybko a czasem utrzymuje cały dzień. Wpływ ma na to moja grzywka, którą dość często poprawiam.

Czy ma jakieś wady?
jak wszystkie rozświetlacze podkreśla nierówności skóry, może być problematyczna przy trądzikowej cerze oraz takiej z mocno rozszerzonymi porami. Nie jest to jednak wada bo inne produkty tego typu robią to samo.


Moja Mary pochodzi z kosmetykomania.pl i tam możecie ją kupić - KLIK - w cenie regularnej 69,90zł w tej chwili jest w promocji za 67,90zł.

A Wy używacie rozświetlaczy? znacie Mary-Lou?

czwartek, 18 czerwca 2015

Ulubione pędzle do nakładania pudru.


W mojej pędzlowej kolekcji jest sporo dużych pędzli ale mam takie które szczególnie lubię używać. Niektóre mam już bardzo długo, inne nieco krócej. Nie wszystkie są dedykowane do nakładanie pudru ale sprawdzają się do tego świetnie.



Maestro Powder
Najstarszym w mojej kolekcji  - przeznaczony do nakładania pudru. Mam go ponad 4 lata i pomimo upływającego czasu oraz wielu prań nadal sprawuje się idealnie. Wytarł się z niego napis ale nadal jest cudowny w dotyku a jego jakość nie ustępuje tej sprzed 4 lat. Zachwyca mnie jego puchaty kształt i wielkość. Pisałam o nim dawno temu i nadal uważam, że jest wart uwagi - KLIK.

Hakuro H56

Syntetyczny i cudownie miękki. Jest dość duży i idealny do nakładania pudru na całą twarz. Czasem używam go także do nakładania różu albo bronzera. Jest wielozadaniowy - dokładnie pisałam o nim TUTAJ a pochodzi z kosmetykomania.pl - KLIK

Kavai 21
Pędzel naturalny z białym włosiem. Włosie miękkie i sprężyste. Przeznaczony do konturowania ale do omiatania twarzy pudrem jest idealny. O pędzlach Kavai pisałam TUTAJ a mój pochodzi ze sklepu puderek.com.pl - KLIK.

Ecotools
Kupiłam go gdy marka zaczęła być dostępna w Rossmannie. Zakup był spontaniczny i na początku nie mogłam się do niego przekonać. Z biegiem czasu polubiliśmy się bardzo i teraz sięgam bo niego dość często.


A Wy po jakie pędzle do pudru najczęściej sięgacie? Macie jakieś ulubione? Chętnie poznam Wasze propozycje!

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Nowości Lily Lolo - prasowane bronzery, przegląd kolorów.


Na Costasy.pl wśród nowości pojawiły się prasowane bronzery Lily Lolo, które chciałabym Wam dziś pokazać. Nie będzie to pełna recenzja bo na nią zbyt szybko ale uważam, że są na tyle ciekawe abyście je poznały.


Jestem ogromną fanką prasowanych produktów Lily Lolo - uwielbiam zwłaszcza róże, ucieszyła mnie informacja o wprowadzeniu bronzerów. 

Produkty zamknięte są w klasyczne opakowania z lusterkiem. Bardzo solidne i ładne przede wszystkim. Lusterko jest bardzo funkcjonalne i spokojnie zastępuje takie, które najczęściej nosimy w torebce. Zdziwiła mnie pojemność bo dostajemy sporą ilość - jest aż 9 gram i  choć na zdjęciu nie wydają się bronzery zbyt duże - musicie mi więc wierzyć na słowo, że są. Wielkość opakowaniu porównałabym do większości drogeryjnych pudrów prasowanych.


Dostępne są trzy kolory z których jeden oczarował mnie na tyle, że porzuciłam wielbioną Bahame Mame  z The Balm. A jakie jest moje pierwsze wrażenie odnośnie odcieni?

Miami Beach - opisywany jest jako jasny, matowy odcień o średniej pigmentacji. Dla mnie jest zdecydowanie za jasny. Będzie dobry dla bardzo jasnych cer, które obawiają się ciemnych bronzerów.

Montego Bay - opisywany jako średni lekko połyskujący o mocnej pigmentacji i ciepłych tonach. I z tym się zgodzę. Jest bardzo intensywny w kolorze cegły - nie będzie się nadawał do konturowania ale za to cudnie się sprawdzi w leci zamiast różu. Zostawia błyszczącą lekko złotawą poświatę.

Honolulu - opisywany jako lekko połyskujący o średniej pigmentacji i ciemnym odcieniu. Opis według mnie jest odrobinę mylący - jeśli miałabym się nim sugerować, mogłabym go pominąć a jest moim faworytem. Nie jest połyskujący a wręcz powiedziałabym, że jest matowy - no może lekko satynowy ale na twarzy daję wykończenie bliżej matu niż połysku. Ma chłodny ocień, który genialnie sprawdza się do konturowania. Identyczny jak kultowa Bahama Mama z The Balm. Wykończenie daje bardzo naturalne. Jestem nim zachwycona!


Nie powiem za wiele na temat trwałości - pierwsze testy pozytywne ale muszę dłużej poużywać aby ocenić. Podoba mi się efekt jaki można nimi uzyskać. Produkty prasowane Lily Lolo mają specyficzną konsystencje. Są prasowane ale nie są takie suche, mocno pudrowe co bardzo lubię. To co ważne a o czym często zapominamy to skład. Często sięgam po minerały bo sprawdzają się przy mojej cerze. Bronzery dzięki zawartości olejku arganowego mają działanie przeciwstarzeniowe a olejek jojoba zapewnia nawilżenie - naturalne antyoksydanty oraz ochrona przeciwbakteryjna. Nie zawierają talku ani sztucznych substancji zapachowych, są odpowiednie dla vegan.
Wszystkie kolory możecie kupić TUTAJ w cenie 89,90zł za sztukę. Cena może wydawać się dość wysoka ale dostajemy świetny jakościowo produkt o sporej pojemności, który starczy na bardzo długo.


Dajcie koniecznie znać czy widziałyście już te bronzery i co o nich myślicie - który wpadł Wam najbardziej w oko?

niedziela, 7 czerwca 2015

Makeup Revolution - Naked chocolate - biała czekolada które nie tuczy!


 
Uwielbiam białą czekoladę - dziś przychodzę do Was z przepyszną paletką Makeup Revolution - Naked chocolate. To kolejna paleta z tej serii, która mam. Wcześniej zachwycałam się wersją - Death by Chocolate - KLIK. A jaka jest ta? Czy bardziej przypadła mi do gustu?


 
Paleta jest solidnie wykonana a sama stylizacja na tabliczkę czekolady podbija moje serce jeszcze bardziej! Jest ona dość ciepła co bardzo mi odpowiada. Znajdziemy tutaj matowe cienie - jest ich 6 a reszta to perły. Nie są one nachalne czy tandetne. 

Cienie są mocno napigmentowane i bardzo dobrze się, ze sobą rozcierają. Są idealne na dzienne makijaże - taki wykonuje najczęściej ale sprawdzą się także na wieczór. Tonacja genialnie sprawdzi się przy niebieskiej tęczówce. 

W palecie są dwa większe cienie - jeden w macie a drugi przepiękna złotawa perła. Takie cienie zazwyczaj nakładany na całą powiekę, więc cieszę się, że są większe. 




 

Obecnie to moja ulubiona paletka i nie wyobrażam sobie, że mogłabym jej nie mieć! Cena za 16 świetnej jakości cieni zamkniętych w cudne opakowanie to 39,80zł w cenie regularnej - w tej chwili jest w promocji na kosmetykomania.pl skąd pochodzi za 34,99zł. Link bezpośrednio do paletki jest TUTAJ

Jeśli szukacie czegoś w brązach i lubicie takie kolory, będziecie z niej zadowolone. Ja jestem nią zachwycona.





A Wam jak się podoba?

wtorek, 2 czerwca 2015

BeGLOSSY i Hebe - zawartość pudełka!


Nowe pudełka beGLOSSY zostało stworzone we współpracy z siecią drogerii Hebe. Niestety w mojej okolicy nie ma tej drogerii. W środku znalazłam produkty do pielęgnacji ciała, twarzy i włosów oraz pomadkę, która idealnie wpasowała się w moje upodobania. Miłym niekosmetycznym akcentem były urocze kolczyki.


A co dokładnie znalazłam w tej osłonie pudełka? 3 pełnowymiarowe produkty i 3 próbki. Dodatkowo w opakowaniu był bon o wartości 10zł do zrealizowania w drogerii Hebe przy zakupach powyżej 50zł.


Kolczyki marki Cat&Cat. Cat&Cat to czarny i biały kot, czyli kontrast: z jednej strony delikatne i subtelne wzornictwo, z drugiej przyciągające uwagę, oryginalne szczegóły. Trafił mi się bardzo ładny egzemplarz, z jednej strony bardzo delikatny a drugiej efektowyny.


BANDI FEMALE Energetyzujący multiaktywny koktajl - Skoncentrowany, profesjonalny preparat polecany dla kobiet prowadzących aktywny, mało regularny tryb życia, narażonych na szkodliwy wpływ toksyn i zanieczyszczeń środowiska i na przyspieszone starzenie się skóry. Bogactwo wysoko skoncentrowanych substancji aktywnych (min. β-Glukan, proteiny, hydroksyprolina, Vitamina C) wpływających na syntezę kolagenu, w krótkim czasie wygładza cerę i redukuje zmarszczki. Regularne stosowanie preparatu wzmacnia mechanizmy obronne skóry, redukuje destrukcyjny wpływ wolnych rodników na komórki oraz pomaga zachować odpowiednie nawodnienie. Z tego produktu ucieszyłam się najbardziej. Od dawna myślałam o tej marce i mam nadzieję, że mnie w sobie rozkocha.

 
GOSH
Odżywcza pomadka do ust - Gładkie, jedwabiste i niesamowicie połyskujące usta. Dzięki dużej koncentracji pigmentów daje intensywny, kuszący, długotrwały kolor. Witamina E, olejki roślinne i filtry przeciwsłoneczne dodatkowo chronią usta. Mój kolor to 122 nougat i jest przepiękny! Idealnie podkreśla kolor moich naturalnych ust.

 
Phyto
Phytokeratine Maska - Ultra-regenerująca maska z roślinną keratyną, przeznaczona do włosów osłabionych i uszkodzonych. Kuracja głęboko regenerująca włosy – przywraca objętość, blask i elastyczność nawet najbardziej zniszczonym i uszkodzonym włosom. Zawiera głęboko odbudowującą włos roślinną keratynę, intensywnie nawilżający kwas hialuronowy, regenerujące i wygładzające ceramidy oraz ochronny ekstrakt z granatu. Wygląd włosów po użyciu maski jest naprawdę spektakularny – są zregenerowane, sprężyste i błyszczące. To moja pierwsze spotkanie z tą marką, jeśli produkt się sprawdzi kupię pełne opakowanie!

PROSALON
Maska do włosów z olejkiem arganowym - Znakomita do pielęgnacji wszystkich rodzajów włosów, w szczególności do zniszczonych, suchych i szorstkich. Zawiera olejek arganowy, który ma właściwości regenerujące, nawilżające i odżywcze. Jest bogaty w kwasy omega-6, witaminę E i antyoksydanty, dzięki czemu chroni włosy przed efektem starzenia się. Przywraca włosom siłę i witalność oraz nadaje niepowtarzalną gładkość i połysk. Będę używała na zniszczone końce.



 Purederm Botanical Choice™ plastry nasączone olejkiem jojoba to intensywna ziołowa terapia odżywcza opracowana, aby nawilżyć, ukoić i chronić suchą, popękaną i zrogowaciałą skórę pięt. Zawarte składniki regenerujące: olejek jojoba, olejek eukaliptusowy i olejek z drzewa herbacianego wnikają głęboko w skórę , zmiękczając twardy naskórek. Masło kakaowe tworzy warstwę ochronną przed codziennymi uszkodzeniami. Plastry przywrócą stopom uczucie świeżości i komfortu już od pierwszych chwil stosowania. Nigdy nie stosowałam nic tego typu - jestem szalenie ciekawa tych plastrów.
 
SheFoot
Serum ultra regeneracyjne do stóp - Serum ultra regeneracyjne o silniejszym działaniu przeznaczone jest do bardzo zniszczonych, popękanych i szorstkich stóp. Intensywnie regeneruje, zniszczony naskórek łagodzi podrażnienia i zaczerwienienia, działa silnie nawilżająco i natłuszczająco. Formuła wzbogacona kompleksem ceramidów o właściwościach odbudowujących naskórek, niwelujących pęknięcia i szorstkość oraz chroniących przed dalszą utratą wody. Zawiera masło shea, olej macadamia, kompleks ceramidów, panthenol (prowitamina B5), alantoinę. Ostatnio nawet myślałam nad kupnem tego typu kremu do stóp - teraz już nie muszę nic szukać. Mam nadzieję, że się sprawdzi bo lato tuż tuż!


Pudełko oceniam na duży plus!
Produkty do stóp były strzałem w 10 przez zbliżającym się sezonem sandałowy. Cieszę się, że mogę spróbować coś z marki BANDI. Produkty do włosów także mnie zaciekawiły. Pomadka idealnie trafiona z kolorem. Nie mam do czego się przyczepić - będę testować z przyjemnością!

A Wam jak się podoba edycja stworzona we współpracy z drogerią Hebe?

Brushegg - silikonowe jajeczko do mycia pędzli.


Jak nie cierpię rozwieszać mokrego prania - na szczęście pierze je pralka - tak lubię prać moje pędzle! Najczęściej robię to po kilka sztuk, no nie oszukujmy się - która z nas używa wszystkich pędzli na raz? Mam swoje ulubione z których korzystam najczęściej i je też często muszę czyścić. Od niedawna z pomocą w doprowadzaniu ich do czystości przychodzi mi Brushegg!


A co to jest ten Brushegg? to innowacyjne jajeczko, które służy do dokładnego, a zarazem szybkiego oczyszczania pędzli do makijażu. Dzięki jego unikatowej budowie usuniemy z pędzli nawet najtrwalsze, stare zabrudzenia. Brushegg doskonale radzi sobie z kosmetykami wodoodpornymi. Przy jego pomocy wyczyścimy małe pędzle do makijażu oczu oraz te większe, do makijażu twarzy.


A jak to działa?
chyba nie muszę dokładnie tłumaczyć bo obsługa jest dość intuicyjna. Wystarczy nałożyć jajeczko na dwa palce. Nałożyć odrobinę szamponu bądź płynu do mycia pędzli i pocierać o wypustki. Brushegg wykonany jest z dość twardego silikonu, jest on najwyższej jakości więc nie musimy martwić się o nasze pędzle. Sprawdza się zarówno przy naturalnym włosiu jak i syntetycznym. Po myciu wystarczy jajeczko opukać pod wodą.


Czy jest to gadżet niezbędny? Nie ale zdecydowanie ułatwia pycie pędzli. Jest mały i bardzo poręczny. W łatwy i szybki sposób możemy umyć nasze pędzle dbając zarazem o ich kondycje. Samo jajeczko nie wymaga szczególnego dbania o nie. Wystarczy dokładnie opłukać je pod wodą i jest jak nowe.

Nie jest to gadżet drogi - na stronie kosmetykomania.pl skąd pochodzi jest właśnie w promocji za 29,90zł - KLIK - a cena regularna to 34,90zł.


A Wy jak czyścicie swoje pędzle? Lubicie takie gadżety?