wtorek, 26 czerwca 2012

Sopot - warsztaty Nivea - „3 tygodniowe wyzwanie”


Pisząc ten post jestem zmęczona na maxa a zarazem bardzo szczęśliwa. Nawet nie wiem od czego zacząć aby niczego nie pominąć i zdać dokładnie relację z warsztatów na jakich miałam okazję być.
Na początku tego miesiąca w spamie znalazłam maila z zaproszeniem na Warsztaty Nivea do Sopotu - byłam w trakcie odpisywania "jest mi niezmiernie miło ale niestety muszę odmówić..." gdy podkusiło mnie coś aby sprawdzić połączenie PKP. Okazało się że jest pociąg z miejscowości obok bezpośrednio do Gdańska gdzie swoja drogą mam rodzinę. Pomyślałam że to świetny pomysł aby miło spędzić czas z blogowymi koleżankami - wymyśliłam że zabiorę Babcię i spędzimy jeszcze parę dni w Gdańsku u jej siostry :)

W niedziele wyjechałyśmy pociągiem - na szczeście eurocity który jechał jedyne 5h. Z niecierpliwością czekałam aż będzie poniedziałek i zawitam do Sopotu. Nie powiem był we mnie trochę strach jak to będzie ale wiedziałam że będzie Ola którą znałam już wcześniej dzięki rozmowom przez telefon - zawsze to coś :)

Co to za warsztaty i czego dotyczyły? pozwolę zacytować sobie część zaproszenia: "W ramach inauguracji przewidzieliśmy warsztaty w Sopocie, które poprzedzają projekt nazywany „3 tygodniowym wyzwaniem NIVEA”. Na warsztatach planujemy przeprowadzenie kilku szkoleń: z uczestnictwem lekarza dermatologa,  trenera rozwoju personalnego oraz londyńskiej trenerki gwiazd - Sarah Maxwell. Sarah jest światowej klasy ekspertką od treningu personalnego: pracuje z osobami publicznymi, prezenterami telewizyjnymi, a także doradzała firmom, m.in. Reebok, Nike, Avon i NIVEA. „3 tygodniowe wyzwanie” polegałoby na testowaniu produktów NIVEA i konsultacjach z naszymi ekspertami w celu obiektywnego sprawdzenia, czy program NIVEA pozwoli poczuć się piękniej w ciągu 3 tygodni."

Warsztaty odbyły się w świeżo oddanym do użytku [ma zaledwie miesiąc] kompleksie spa Mera Spa. Sam obiekt oraz standard zapierał dech w piersiach. Każda z nas miała osoby pokój.


Mera Spa

W pokojach czekały na nas produkty Nivea które mogłyśmy używać podczas pobytu a także zabrać ze sobą później do domu.

garść kosmetyków

Po zakwaterowaniu i lunchu przyszedł czas na przedstawienie tematyki warsztatów - głównym celem była walka z cellulitem i rozstępami. Dowiedziałyśmy się co to jest ten cały cellulit - dlaczego się pojawia i co ma na niego wpływ. Co ważne - sam krem wielkich cudów nie zdziała - owszem pomoże ale trzeba jeszcze postawić na zdrową dietę z minimalną ilością soli oraz sporo ruchu. Czynnikiem który wpływa na nas destrukcyjnie a także na nasze ciało jest niestety stres. Dobrze jest masować miejsca dotknięte cellulitem bo masaż ma zbawienny wpływ na nasze ciało - ale o tym dowiecie się niżej. To co najbardziej utkwiło mi w pamięci to fakt że tylko kobiety mają cellulit - pojawia się on u mężczyzn ale tylko kastratów! ;)))

Kuba Kessler

Później przemawiała Sarah Maxwell od której aż biła pozytywna energia - ma kobitka mega powera którym potrafi zarazić innych! Cellulit cellulitem - każda go ma - zdarzają się szczęściary które nie wiedzą co to jest - ja niestety do nich nie należę aleee ważne by zaakceptować i pokochać swoje ciało takim jakim jest a przy okazji sprawiać żeby wyglądało lepiej! Nic jednak na siłę - obsesja idealnego wyglądu nie wpływa na nas dobrze.

Sarah Maxwell

Po części oficjalnej miałyśmy małe ćwiczenia w grupach - mogłyśmy lepiej się poznać i dowiedzieć o sobie ciekawych rzeczy.

warsztaty - zapracowana Ola

Po zajęciach w grupie podzielone zostałyśmy na 3 grupy - ja akurat znalazłam się w tej ostatniej i przyznam że dobrze na tym wyszłam ;)
Każda grupa miała zajęcia w innej kolejności. Moja zaczęła od aerobiku z Sarah. Byłam tym zaskoczona zwłaszcza że w zaproszeniu nie było o tym mowy - nie wzięłam ze sobą dresów ani nic do ćwiczeń - byłam pewna że skończy się to klapą ale otrzymałam nowe spodnie dresowe więc mogłam w zajęciach uczestniczyć. Wycisk nie był jakoś szczególnie mocny ale dziś mam zakwasy. To co zapamiętam szczególnie to pozytywna energia którą przekazywała nam Sarah a także jej opowieść o kobiecie którą trenowała - kobitka miała ok 60 lat, przyniosła swoje zdjęcia na którym miała 20 lat i powiedziała "zobacz jak świetnie wtedy wyglądałam a w ogóle tego nie doceniałam, teraz już tak nie mogę wyglądać i żałuje że wtedy tego nie widziałam" - dziewczyny musimy doceniać siebie i cieszyć się swoim ciałem! Jak każda i ja mam kompleksy - narzekam na swoje masywne uda i szerokie biodra a powinnam cieszyć się że mam czym kręcić i wyglądam jak prawdziwa kobieta :)

szybka zmiana stroju


Dlaczego trafiła mi się najlepsza grupa? Booo zaraz po aerobiku miałyśmy masaż. Poleciałam więc szybko pod prysznic a później w szlafroku czekałam na swój masaż. Żałuję że nie zabrałam że sobą aparatu ale już na miejscu nie mogłam się po niego wrócić.

Masaż wykonany kosmetykami antycelulitowymi Nivea. Powiedziano nam "może boleć" i faktycznie momentami tak było. Mnie "męczyła" młoda sympatyczna pani którą podczas masażu wypytałam o wiele rzeczy. Ciekawiło mnie czy bańki chińskie mogą pomóc w walce z nierównościami - owszem ale możemy sobie nimi zrobić jeszcze większą krzywdę, zwłaszcza gdy mamy skłonność do pękających naczynek a gdy już popękają jedynym ratunkiem jest laser! Masaż zaczął się od brzucha, następnie przodu ud, tyłu oraz pupy. Czułam się ugniatana niczym ciasto na placek ale ile w tym przyjemności! A efekty zaraz po wyjściu były ogromne - dobrze zrobiony masaż potrafi niesamowicie wygładzić skórę - szkoda że nie mam takiego swojego prywatnego masażysty bo jak zobaczyłam ile musiałabym za ten zabieg zapłacić to lekko słabo mi się zrobiło. Po zabiegu miałam czas dla siebie - na przygotowanie się do kolacji która miała odbyć się na sopockim molo.

gotowe do wyjścia na kolacje

Z niecierpliwością z Olą czekałyśmy - pewnie nie tylko my.

Z Anią Filimon, widok na morze.

Taksówkami zostałyśmy zabrane prawie pod samo molo gdzie w restauracji czekało na nas wiele atrakcji.

molo

Samo molo na początku śmierdzące - na szczęście nie wiało czego się obawiałam. Widok na morze cudny!!

mina megaaaa - słońce świeciło po oczach

Popijałam białe winko. Na samym początku czekał na nas łosoś. Z Olą zamówiłyśmy rybę, Atqa które siedziała naprzeciwko nas wybrała polędwiczki w sosie grzybowym. W między czasie podano super krem pomidorowym którym przyznam szczerze - bardzo się zajadałam.

winko

Czas leciał błyskawicznie - zazwyczaj tak jest jak spędza się go w fantastycznym towarzystwie! Na dodatek niesamowicie pięknych kobiet!

Atqa, Paulina

Podzieleni byliśmy na 4 stoły - pewnie gdybyśmy siedzieli przy jednym dałoby się porozmawiać ze wszystkimi :)

wszyscyyyyy

Atrakcją wieczoru był koncert znanego z Mam talent - Piotra Karpienia.

Koncert

Tańców nie było ale śpiewy owszem ;)

;))

Spać położyłam się koło drugiej i budząc się kolo 7 nie czułam się zmęczona - zmęczenie dopadło mnie dopiero teraz.
Rano schodząc z Olą po schodach zaczęłyśmy odczuwać efekty wczorajszego masażu oraz areobiku - jednym słowiem - zakwasy! Zaczęłyśmy doceniać windę ;))

śniadaniowa ekipa

Śniadanie i pogaduchy przy kawie.

kaaaawa

Po śniadaniu czekały na mnie jeszcze konsultacje dermatologiczne. Pani dermatolog powiedziała że moja skóra absolutnie nie wygląda na swoje 28 lat i trzyma się świetnie. Udzieliła mi dużo rad co robić aby skóra tłusta była świeża i promienna - jakiego rodzaju kosmetyków używać i jakim zabiegom się poddawać. Od tej pory każda jesień to czas z kwasami! Następnie dobrała mi kosmetyki Nivea dobre dla mojej cery oraz wieku.

wizyta u Pani dermatolog.

Muszę Wam powiedzieć że był to dla mnie bardzo miły czas. Rozmowy o kosmetykach i nie tylko o Nivea - liczyłam się z tym że jadąc na takie warsztaty wszystko będzie opierało się o daną  markę ale o dziwo były też rozmowy luźne na temat innych marek - co bardzo mi się podobało.

czasem byłyśmy poważne.

Najbardziej się zżyłam z Olą - w sumie można się było tego spodziewać - swój na swojego trafił ;)

zazwyczaj jednak powaga była nam obca ;)

Z niecierpliwością czekam na relacje pozostałych dziewczyn - cieszę się że mogłam znajome z sieci blogerki/vlogerki poznać osobiście. A sami organizatorzy z ramienia Nivea - Ania i Jakub oraz dziewczyny z agencji która to organizowała okazali się bardzo sympatycznymi ludźmi. Z Ania przegadałam pół wieczoru i wcale nie były to rozmowy związane z tematem kosmetyków.

Jedyne na co mogłabym narzekać to pogoda - była typowo londyńska - padało - świeciło po czym snów padało. Tak czy siak atmosfera była gorąco!!

Dostałam duuużo kosmetyków ale mam także coś dla Was!

Smieti :*

czwartek, 21 czerwca 2012

Z innej beczki - przerwa techniczna czyli urządzenia odmawiają posłuszeństwa.

Od kilku dni na blogu jakby mnie mniej. Mam do napisania kilka zaległych recenzji, nawet zakupy ostatnio zrobiłam którymi chciałabym się pochwalić a nie mogę. Dostałam też sporą paczkę od Lirene i 2 rzeczy będą dla Was - ale rozdania tez nie mogę teraz zorganizować. Tak to bywa że jak człowiek chce dobrze to rzeczy martwe są złośliwe:P

Kupiłam nowy aparat a dokładnie body - nic szałowego ale można kręcić filmy więc może i na YT zaistnieje jako kręcąca a nie tylko oglądająca. Niestety mój stary pecet niezbyt polubił aparat i nie wszystko czyta tak jak bym chciała... i zaczęła się walka ze stawianiem systemu - komputer przez dobre kilka dni dawał w kość - na szczęście to mój Mąż się z nim męczy a nie ja - ja tylko siedzie i pytam "juuuuuż? dłuuugo jeszczeee?". Nie wiem kiedy pojawi się kolejna notka ale mam nadzieje że już niebawem!

Dostałam zaproszenie na warsztaty Nivea do Sopotu i jade!!. 25-26 czerwiec spędzę w gronie blogowych koleżanek - wiem że ma być ok 20 osób ale kto dokładnie będzie nie wiem - tzn wiem które 4 osoby będą i ciesze się szalenie że oficjalnie je poznam - huuura!! Jeśli któraś z Was jedzie na te warsztaty napiszcie mi koniecznie!
pozdrawiam

Smieti :*

wtorek, 12 czerwca 2012

Mary Kay - Płyn nawilżająco-odświeżający TimeWise.


Producent: Mary Kay

Produkt: Płyn nawilżająco-odświeżający TimeWise

Opis/Obietnica producenta: "Poprawia strukturę skóry, przywraca jej naturalną równowagę i pomaga usunąć z powierzchni skóry zanieczyszczenia nagromadzone ciągu dnia. Chłodzi i odświeża skórę, nadając jej zdrowy blask. Wzbogaca codzienną pielęgnację skóry o dodatkową dawkę przeciwutleniaczy, niezbędnych do walki z wolnymi rodnikami. Jest bezzapachowy, bezpieczny dla skóry wrażliwej, testowany dermatologicznie. Formuła została opracowana na bazie składników nawilżających i odmładzających, których działanie wykracza poza tradycyjne kosmetyki. Płyn nie zawiera alkoholu. Witamina B3- zmniejsza utratę wody przez skórę, reguluje procesy odnowy naskórka, stymuluje produkcję kolagenu. Jest też silnym przeciwutleniaczem, hamuje powstawanie wolnych rodników, chroni skórę przed promieniowaniem UV. Kwas Hialuronowy - zatrzymuje wodę w skórze, intensywnie nawilża, wypełnia zmarszczki. Ekstrakt z Mirtu Zwyczajnego - redukuje drobne zmarszczki, wygładza i ujędrnia skórę. Ekstrakt z nasion soczewicy - zmniejsza pory, chroni skórę przed negatywnym wpływem zanieczyszczeń środowiska." [źródło:opis producenta]

Skład: Na zdjęciu niżej.

KWC - wizaz.pl - recenzja - brak

Moja recenzja

Zapach: niby bezzapachowy ale jak powącham otwór to czuć lekki zapach.


Konsystencja/Formuła: w zasadzie jest to woda której możemy używać jako toniku. Szybko się wchłania, lekko się pieni.

Efekt Działanie: ładnie odświeża i uspokaja skórę twarzy. Nie zauważyłam żeby wygładzał zmarszczki czy poprawił znacząco wygląd mojej cery. Jak dla mnie to bardzo delikatny produkt do tonizowania cery. Jego plusem jest formuła bez alkoholu która odświeża nie pozostawiając na skórze tłustej warstwy. Czuć że skóra jest nawilżona i delikatna po zastosowaniu produktu ale nie zastąpi on nam kremu. Dobrze się sprawdza do przecierania twarzy w ciągu dnia zwłaszcza w gorące dni.

Jak stosować: wylewam na wacik i przecieram skórę.

Opakowanie: ładna plastikowa butelka, odpowiedniej wielkości otwór.

Idealny dla: cery wrażliwej, myślę że nadaje się do każdej cery.


Cena: 75zł/147ml jak na moja kieszeń za dużo.

Gdzie kupić
?: za pośrednictwem konsultantki MK.

Czy bym kupiła: za 75zł na pewno nie.

Ogólna ocena: Jest to produkt podobny do toniku. Odświeża i nawilża cerę ale nie jest to jakiś spektakularny efekt - możemy go uzyskać za pomocą tańszych produktów. Skóra po jego użyciu jest delikatnie oczyszczona z sebum ale nie przesuszona. Plusem jest brak alkoholu w składzie. Lubię go używać rano po umyciu twarzy albo w ciągu dnia do odświeżenia cery. Nie mogę o nim powiedzieć złego słowa bo jest ok. Tylko ze "ok" to za mało żeby wydać na niego 75zł - cena sprawia że nie kupiłabym go za własne pieniądze.

Dziękuje firmie Mary Kay za udostępnione mi produkty a Was zapewniam ze moja recenzja [ta i przyszłe związane z tymi produktami] będzie obiektywna - tzn przedstawia moje subiektywne zdanie na ich temat. Wasze odczucia odnośnie tych produktów mogą być inne. Jednocześnie mam nadzieje że będą komuś przydatne.

niedziela, 10 czerwca 2012

Mary Kay - Mineral Powder Foundation - Mineralny podkład pudrowy.


Producent: Mary Kay

Produkt: Mineral Powder Foundation - Mineralny podkład pudrowy.

Opis/Obietnica producenta: "To jest piękno tkwiące w naturalnej prostocie! Mineralny Podkład Pudrowy Mary Kay® doskonale poddaje się pociągnięciom pędzla. Lekki jak puch puder, dobrze łączy się z naturalnym odcieniem skóry, nadając jej nieskazitelny wygląd. Działa jak korektor, dzięki któremu zmarszczki i inne niedoskonałości skóry stają się niewidoczne. Nie zostawia śladów na ubraniu, nie wymaga odświeżania po kilku godzinach. Jest idealny dla wrażliwej skóry (przebadany klinicznie pod kątem podrażnień oraz alergii skórnych). Podkład mineralny w pudrze Mary Kay® to produkt odpowiadający potrzebom każdej kobiety. Dzięki swojej konsystencji umożliwia średnie lub pełne pokrycie skóry trwałą, pięknie wyglądającą, lekką warstwą, pozwalając jednocześnie zachować jej naturalny wygląd. Występuje w przezroczystym słoiczku z sitkiem, w pięciu naturalnych odcieniach. Podkład powinno się nakładać przy pomocy Pędzla do Podkładu Mineralnego." [źródło:strona producenta]

Skład: Talc , Zea Mays (Corn) Starch , Zinc Stearate , Dimethicone , Boron Nitride , Zeolite , Methylparaben , Sorbic Acid , Ethylene/Methacrylate Copolymer , Propylparaben , Tetrasodium EDTA , Isopropyl Titanium Triisostearate , BHT, Mica, CI 77491, CI 77492, CI 77499 [ /- CI 77891]

KWC - wizaz.pl - recenzja klik

Moja recenzja

Kolor: posiadam IVORY 1 i jest to dość jasny kolor.


Formuła/Konsystencja: mocno zmielony puder. Konsystencja lekko śliska. Ładnie się rozsmarowuje i można nakładać kilka warstw. Trochę się pyli i po aplikacji mrowi mnie po nim w nosie. Nie zapchał mnie ale starałam się używać go bardziej jako puder wykańczający niż podkład - wizja intensywnego wcierania talku w twarz trochę budziła moje obawy. Nie uznałabym jako produkt mineralny bo skład na to nie wskazuje. Z wydajnością jest różnie - jeśli używamy jako podkład i wcieramy sporą ilość dość szybko go zużyjemy - jeśli jako pudru starczy nam na długo.

Jak stosować: próbowałam nakładać na wiele sposobów. Jeśli chcemy stosować jako podkład najlepiej nakładać za pomocą pędzla typu flat top kulistymi ruchami wcierając produkt w cerę. Zdecydowanie wole stosować go jako zwykły puder utrwalający nakładając pędzlem do pudru.

Efekt/Działanie: w zależności od sposobu nakładania uzyskujemy różny efekt.
Jeśli planujemy używać jako podkład i wcieramy go kulistymi ruchami daje pudrowe wykończenie które nie do końca mi odpowiada - wygląda trochę jak maska mimo że nie daje mocnego krycia. Krycie możemy budować kolejnymi warstwami, jednak niezbyt mi się to podoba bo podkreśla rozszerzone pory. Mimo że na początku cera jest matowa dość szybko zaczyna się po nim świecić - zwłaszcza gdy jest ona z natury skłonna do przetłuszczania. Plusem jest fakt że się nie waży ale dość mocno podkreśla pory.
Jeśli planujemy używać jako pudru utrwalającego i nakładamy na podkład ładnie matuje cerę ale nie jest to efekt długo trwały. Nie daje mocnego koloru a więc nie wyglądamy sztucznie. 


Opakowanie: ładne opakowanie z sitkiem, trochę się brudzi ale i tak mi się podoba.

Trwałość: trzyma się na twarzy dość długo ale nie matuje więc po krótkim czasie cera się błyszczy.

Idealny dla:
kobiet które mają cerę normalną bez większych niedoskonałości.


Pędzel: w zestawie dostałam pędzel który sprawdza się do nakładania bardzo dobrze. Płaski i dość miękki, plus to krótka rączka - minusem jest fakt że szybko się od jasnego pudru brudzi.

Cena: ok 60zł - wg mnie zbyt wysoka jak na taki produkt.


Gdzie kupić: za pośrednictwem konsultantki MK.

Czy bym kupiła?: Nie - jak dla mnie to zwykły zmielony puder, taki produkt można kupić taniej.


Ogólna ocena: produkt mineralny chyba tylko z nazwy ;) jak dla mnie to zmielony puder - główny składnik to talk. W ramach testów stosowałam go jako podkład jednak dość szybko zaważyłam że przy mojej tłustej cerze się nie sprawdza. Niestety dość szybko się po nim błyszczałam a nakładałam dość sporą warstwę która na początku dawała mat. Cera po nim jest delikatna w dotyku - nakłada się go bezproblemowo, najlepiej okrężnymi ruchami wcierając w cerę. Może zapychać - jeśli wiecie że talk nie służy waszej skórze nie ma co nawet brać go pod uwagę. Jako podkład daje lekkie krycie ale dość mocno podkreśla pory. Bardziej sprawdza się jako puder wykańczający i tak właśnie wolę go stosować. Podoba mi się opakowanie, odrobinę od pudru się brudzi ale to normalne. Nie jest bublem ale myślę że u niewielu osób może się sprawdzić - na pewno trzeba mieć cerę bez niedoskonałości i raczej bezproblemową. Przy tłustej podkreśli pory a przy suchej pewnie będzie podkreślał suche skórki. Nie skusiłabym się na niego bo kosztuje wg mnie zbyt wiele jak na taką jakość i wiem że mogłabym dostać podobny produkt o połowę taniej albo jeszcze mniej.

Dziękuje firmie Mary Kay za udostępnione mi produkty a Was zapewniam ze moja recenzja [ta i przyszłe związane z tymi produktami] będzie obiektywna - tzn przedstawia moje subiektywne zdanie na ich temat. Wasze odczucia odnośnie tych produktów mogą być inne. Jednocześnie mam nadzieje że będą komuś przydatne.

sobota, 9 czerwca 2012

Lirene - Natural Look 2w1 - Fluid+baza - 404, 407


Producent: Lirene.

Produkt: Natural Look 2w1 - Fluid+baza

Opis/Obietnica producenta: "Nowatorskie fluidy z bazą wygładzającą zostały stworzone przez ekspertów Laboratorium Naukowego Lirene z myślą o wymagających konsumentkach, szukających naturalnego i długotrwałego makijażu z matowym wykończeniem. Kompleks Skin-HydroSmooth zawiera pigmenty w specjalnych otoczkach, zapewniające równomierne rozprowadzenie fluidu oraz intensywne nawilżający kwas hialuronowy." [źródło:strona producenta]

Skład:
Aqua, Dimethicone, Isodecane, Nylon-12, Cyclohexasiloxane, Squalane, Cetyl PEG/PPG-10/1 Dimethicone, Dimethicone Crosspolymer, Glycerin, Sodium Chloride, Polyglyceryl-4 Isostearate, Silica Dimethyl Sylilate, Cyclopentasiloxane, Triethoxycaprylylsilane, Sodium Hyaluronate, Phenoxyethanol, Methylparaben, Butylparaben, Ethylparaben, Propylparaben, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, Parfum, Benzyl Alcohol, Limonene, Geraniol, Alpha-Isomethyl Ionone, Citronellol, CI 77891, CI 77492, CI 77491, CI 77499

KWC - wizaz.pl - recenzja - klik

Moja recenzja

Zapach:
cudnie pachnie tak świeżo - odrobinę kremowo. Po rozsmarowaniu nie jest wyczuwalny na skórze.

Formuła/Konsystencja: 
Lekka - kremowo musowa. Fantastycznie się rozsmarowuje - można idealnie rozetrzeć granice. Dobrze stapia się ze skórą.

Trycie: Dość lekkie - nie robi maski na twarzy no chyba że nałożymy wiele warstw. Jeśli mamy wiele niedoskonałość jedna warstwa ich nie zakryje.


Kolory: posiadam dwa - 404 i 407. Są to dwa najjaśniejsze kolory z gamy 4 dostępnych. Mimo że różnią się między sobą po rozsmarowaniu na skórze nie widać między nimi aż tak znaczącej różnicy - dopasowują się do naturalnego kolorytu cery.


Kolor 404 Ivory - bardzo jasny odcień - prawie identyczny jak Revlon Color Stay 150 buff  - z tą różnicą że CS jest bardziej żółty. Plusem jest to że jest to jeden z jaśniejszych podkładów które możemy znaleźć na rodzimym rynku. Mam jasną karnację i większość najjaśniejszych odcieni jest dla mnie za ciemna - ten w tej chwili gdy skóra jest muśnięta pierwszym słońcem staje się powoli za jasny. Na zimę będzie idealny.


Kolor 407 Light
- średnio jasny kolor - większość najjaśniejszych podkładów ma właśnie taki kolor z tą różnicą że ten nie wpada w "świnkowy róż". Po nałożeniu na policzek wydaje się zbyt ciemny jednak gdy dokładnie go rozsmaruje dobrze stapia się że skórą. W moim przypadku będzie w sam raz na lato - jeśli jesteście "porcelanowymi bladziochami" będzie dla Was za ciemny.

Efekt/Działanie: jest to produkt 2w1 czyli podkład z bazą. Czuć że jest mocno silikonowy przez co bardzo dobrze się rozsmarowuje nie robiąc smug. Wygładza przy tym ładnie cerę która jest aksamitna w dotyku. Niestety ma tendencje do podkreślania suchych skórek - moja tłusta cera zazwyczaj ich nie ma - skąd wiec wiem że je podkreśla? używałam go także podczas kuracji złuszczającej klik i w tym czasie niestety podkreślał to co się z mojej twarzy złuszczało - dodać jednak muszę że każdy inny podkład też to robił :( Na plus jest fakt że ładnie ujednolica cerę nie tworząc maski - nie daje jednak mocnego krycia co jest plusem i minusem w zależności o naszych potrzeb. Nie zapchał mnie ale miałam obawy że może tak się stać. Jeśli chodzi o bazę jaką w sobie ma to uważam że jest ona plusem przy nakładaniu produktu - nie zauważyłam żeby przedłużała żywotność makijażu - a już na pewno nie do 16h. Nie jest to podkład matujący więc trzeba go przypudrować - moja tłusta cera zaczyna się po nim świecić po około 3h - nie jest to jednak reguła bo czasem cera była matowa dość długo.

Trwałość: bywa różna i nie wiem od czego to zależy. Zauważyłam że czasem dość szybko znika z twarzy, ma tendencje do ścierania się - odbija się na przedmiotach np telefonie.

Użytkowanie/Opakowanie: klasyczna tubka, mimo że jest ciemna - pod słońcem możemy zobaczyć ile produktu zostało.

Idealny dla: osób które szukają produktu który dobrze się rozprowadza i jest dość lekki, mało kryjący - będzie dobry dla dziewczyn które dopiero zaczynają przygodę z podkładem.


Gdzie kupić?: wszędzie gdzie dostępne są produkty Lirene.

Cena: ok 28zł a więc całkiem przystępna.

Czy bym kupiła?: tak bo daje lekkie krycie tak jak lubię, nie matuje na długo ale jestem w stanie mu to wybaczyć.

Ogólna ocena: podoba mi się to że jest dostępny jasny kolor w sam raz dla "bladziochów" takich jak ja. Ma ciekawą konsystencję która bardzo dobrze się rozsmarowuje przez co dokładnie możemy pokryć twarz podkładem nie robiąc sobie brzydkich smug. Nie daje mocnego krycia co akurat lubię - w zasadzie nie jest zauważalny na twarzy. Jestem w stanie używać w tej chwili dwóch odcieni jakie mam bo ładnie się do cery dopasowuje i nawet odrobinę za ciemny odcień dobrze się stapia nie robiąc ciemnej "tapety". Niestety nie matuje i przy tłustej cerze zawsze musimy go przypudrować. Minusem jest fakt że się wyciera i znika a baza która jest w składzie sprawdza się tylko podczas nakładania - nie przedłuża żywotności produktu. Zanim dostałam go do testów kilka razy zastanawiałam się nad jego zakupem jednak miałam obawy że przy mojej tłustej cerze się nie sprawdzi. Ma dużo plusów jeśli chodzi o kolor, krycie czy rozprowadzanie - zdecydowanym minusem jest trwałość i fakt że dość szybko zaczynam się po nim błyszczeć. Przypadł mi do gustu ale ideałem na pewno nie jest - zwłaszcza gdy macie taką cerę jak ja. Super się sprawdza wtedy gdy wiem że po paru godzinach mam czas aby odświeżyć twarz i ewentualnie nałożyć go ponownie. Jeśli jednak wiem że "wyjdę rano i wrócę wieczorem" nie użyję tego produktu bo nie przetrwa całego dnia a moja tłusta cera będzie się świecić jak.. wiadomo co;)

Dziękuje firmie Lirene za udostępnione mi produkty a Was zapewniam ze moja recenzja [ta i przyszłe związane z tymi produktami] będzie obiektywna - tzn przedstawia moje subiektywne zdanie na ich temat. Wasze odczucia odnośnie tych produktów mogą być inne. Jednocześnie mam nadzieje że będą komuś przydatne.

czwartek, 7 czerwca 2012

Wibo - eyebrow stylis - brązowy żel do brwi.


Producent: Wibo

Produkt:
eyebrow stylis - brązowy żel do brwi.

Opis/Obietnica producenta:
"Dobrze wyregulowane, w kolorze naturalnego brązu brwi, nadadzą twarzy niepowtarzalny wygląd i sprawią, że Twoje oczy będą wyeksponowane. Makijaż będzie wyglądał naturalnie, gdy brwi będą dopasowane do kształtu twarzy i zachowają swą pierwotną linię.
Pomocna przy codziennych zabiegach upiększających może okazać się nowość firmy Wibo - Eyebrow Stylist. Jest to brązowy tusz do stylizacji brwi, dzięki któremu w prosty i szybki sposób, będziesz mogła podkreślić brwi i nadać im idealny kształt. Zastosowanie kosmetyku pozwoli skorygować niedoskonałości brwi: optycznie je zagęści, doda koloru oraz zatuszuje nierówności. Dodatkową zaletą tuszu jest żelowa konsystencja, która pozwala na równomierną i dokładną aplikację kosmetyku." [źródło:wizaz.pl]

Skład:
Aqua, Glycerin, Acrylates/Palmeth-25 Copolymer, Mica, CI77491, CI77499, CI77891, Phenoxyethanol, Sodium Dehydroacetate, Potassium Sorbate. Potasium Hydroxide, Allantoin, Ethylexylglycerin, Bisabolol, CI 75470.

KWC - wizaz.pl - recenzja - klik

Moja recenzja


Kolor
: metaliczny brąz - gdybym to był tylko brąz było by dużo lepiej, nie podoba mi się ten metaliczny efekt.


Konsystencja/Formuła: jak tusz, nadaje kolor ale nie usztywnia.

Szczoteczka: duża - zdecydowanie za duża jak na produkt to brwi przez co smarujemy produktem nie tylko włoski ale także i skórę. Trzeba później wycierać nadmiar :(


Efekt/Działanie: niby po zastosowaniu brwi wyglądają całkiem ładnie - jest taki świetlisty efekt ale po chwili wyglądają jak posypane czymś jasnym. Zamiast pogłębiać kolor i przyciemniać mam wrażenie jakbym miała siwe refleksy na włoskach co zdecydowanie mi się nie podoba. Liczyłam też na to że włoski będą ujarzmione - usztywnione - niestety produkt tego nie robi. Użyłam go kilka razy i w patrząc na brwi w ciągu dnia miałam ochotę zmyć z nich ten produkt. Przy ciemnej oprawie oczu zdecydowanie odpada. Bardziej się nadaje jako tusz do rzęs niż produkt do brwi.

Jak stosować: wystarczy równomiernie przeczesać brwi tak jakby się malowało tuszem rzęsy.

Opakowanie: klasyczne - podoba mi się że jest tzw "klik" więc wiemy że produkt jest domknięty, niestety nie widać ile produktu zostało w opakowaniu.


Idealny dla: może się sprawdzić u blondynek - brunetki raczej nie szukają takiego efektu.

Gdzie kupić: wszędzie gdzie dostępne są produkty wibo - ja kupiłam w Rossmannie.

Cena: ok 9-10zł - ja kupiłam w promocji.

Czy kupie ponownie? Nie - nie sprawdził się u mnie jako produkt do brwi.


Ogólna ocena: zawiódł mnie i to bardzo. Kupiłam go bo był w promocji w Rossmannie. Kierując się moją subiektywna oceną uważam że to bubel - moje oczekiwania względem niego był zupełnie inne. Na wizażu jest masa pozytywnych recenzji i sama już nie wiem czy ja jestem taka wybredna czy może zmienili coś w formule. Moja recenzja byłabym pewnie bardziej pochlebna gdyby nie ten metaliczny efekt. Miałam nadzieje że nada subtelny kolor - lekko pogłębi kolor moich brwi - i usztywni włoski. Niestety nakładając produkt na włoskach mamy jasne, srebrne refleksy które wyglądają jak siwizna - zwłaszcza na ciemnych brwiach. Może u blondynek będzie to wyglądało ciekawie - na moich brwiach wygląda tragicznie! Zamiast usztywnić obciąża włoski które przy dwóch warstwach produktu wyglądają jak posklejane/tłuste. Próbowałam mu dać kolejne szanse ale za każdym razem wyglądałam tragicznie! Do tego zbyt duża szczoteczka która brudzi skórę wokół brwi :/. Żałuję że go kupiłam - żeby nie leżał będę go używała jako tuszu do rzęs gdy będę chciała uzyska efekt "no make up".

pamiętajcie że ta recenzja jest subiektywna i Wasze odczucia odnośnie tego produktu mogą być inne. Jednocześnie mam nadzieje że będzie komuś przydatna.

Moja pielęgnacja - dłonie i paznokcie.


Dziś słów parę na temat mojej pielęgnacji dłoni i paznokci. Nie będzie tu nic odkrywczego bo o tę część ciała za szczególnie nie muszę dbać.

Paznokcie od zawsze miałam twarde jak skała niczym tipsy. Tipsów/akrylu nigdy nie miałam i chyba nigdy się na niego nie zdecyduje - kiedyś myślałam "zrobię sobie takie paznokcie na ślub" ale nie zrobiłam i nie żałuję - bałam się że płytka się zniszczy, poza tym nie czuję się zbyt dobrze w długich paznokciach. Od czasu do czasu mam ochote na zapuszczanie i robienie "frencza" - później mi się to nudzi i znów ścinam króciutko. Denerwuję się gdy moje paznokcie mają choć 1mm długości. Podobają mi się długie paznokcie u innych kobiet ale sama czuje się z takimi dość dziwnie ;) Płytke mam ok - kształt też mi się podoba - taki dość migdałowy. Męczyłam się ostatnio ze skórkami ale od kiedy odkryłam preparat z Eveline mam spokój. Nigdy nie miałam problemu z obgryzaniem paznokci - czasem obgryzam odstające skórki :P Nie zamieniłabym moich paznokci na żadne inne choć od czasu do czasu dokucza mi rozdwajanie - kompletnie nie wiem od czego - teraz [odpukać w niemalowane] mam spokój i stan jest zadowalający.

Na dłonie też nie narzekam - w ziemie stosuję krem i to w sumie wystarcza. Od 4 miesięcy zmuszona jestem intensywniej dbać o dłonie za sprawą pewnego rudego futrzaka klik który sprawił że moje dłonie wyglądały masakrycznie - wciąż słyszałam "Magda jakie te Twoje dłonie wyglądają!". Teraz jest już ok - wiem jak się z nim bawić aby ograniczyć zadrapania.

Co i jak najczęściej stosuję?

Kremy do rąk.


Mam ich masę i jeszcze więcej! A najczęściej dostaje je od Mamy ;) Co najgorsze nigdy nie zużywam ich do końca bo często mi się nudzą. Jedyny krem który zużyłam do końca to Neutrogena hand cream skoncentrowany - uwielbiam go i stosuje obowiązkowo w zimie bo dzięki niemu dłonie są w stanie idealny nawet w czasie mrozów.

Peelingi i kuracje na dłonie.


Od czasu do czasu stosuje serie którą otrzymałam od MK - krem zmiękczający+peeling+krem do rąk- to takie moje spa. Moczę także paznokcie w roztworze wody z cytryną aby zmiękczyć skórki i pozbyć się ewentualnych przebarwień. Staram się raz w tygodniu intensywnie odżywić skórę dłoni zakładając rękawiczki na grubszą warstwę kremu. Kupiłam te z ecoTools - są dość drogie ale bardzo dobrej jakości - delikatne - nie czuć ich w nocy.

Pielęgnacja skórek i płytki paznokcia.
 

Zawsze pod lakier używam bazę w postaci odżywki albo bezbarwnego lakieru. Bardzo przypadły mi do gustu produkty hean. Do skórek używam produktu zmiękczającego Eveline który okazał się świetnym produktem i zdecydowanie poprawił kondycje moich skórek. Z akcesoriów [zapomniałam dodać do tego zdjęcia ale widać je na pierwszym] używam radełka do odsuwania skórek oraz wycinaczki - czytałam dużo opinii że nie powinno się ich wycinać ale ja nie wyobrażam sobie że mogłabym tego nie robić. Paznokcie obcinam zwykłym obcinaczem i piłuje pilniczkiem.

Zmywacze i wysuszacze do lakieru.


Nie przywiązuje uwagi do marki zmywaczy. Długo używałam tego z lidla a później z biedronki. W chwili obecnej uwielbiam ten z rossmanna bo szybko zmywa lakier. Liczy się na mnie szybkość zmywania i wydajność. Do wysuszania lakieru próbowałam lakierów które się u mnie niezbyt sprawdzały. Jakiś czas temu odkryłam produkt z Delii z którego jestem zadowolona - jedyny minus to tłusta warstwa jaką zostawia.

Moja pielęgnacja dłoni to od czasu do czasu peeling, krem i rękawiczki na noc. Jeśli chodzi o paznokcie to zazwyczaj jest to stosowanie preparatu na skórki które następnie wycinam, obcinam paznokcie obcinaczką i piłują krawędzie. Następnie maluję je bazę pod lakier w postaci odżywki i pokrywam konkretnym lakierem.

A W jak dbacie o tę część ciała?

pozdrawiam - Smieti :)

wtorek, 5 czerwca 2012

Paznokciowy loooook - czerń + złoto.


W majowym podsumowaniu miesiąca tzn Ulubieńcach pisałam o lakierze który odbarwił mi masakrycznie płytkę - do czasu gdy paznokcie nie odrosną [nie chce katować płytki pilniczkiem] zakrywam je ciemnymi lakierami.


Wczoraj wpadłam na pomysł połączenia czerni ze złotem - w ruch poszedł dawno nie używany czarny lakier GR i ukochany Essence. Kiedyś już pisałam o podobnym połączeniu czyli granacie i złocie teraz postanowiłam użyć ciemniejszej bazy i efektem jestem tak samo zachwycona!

 
Co użyłam:

- Golden Rose - fantastic color - nr 152
- Essence - make it golden 67


Tak samo jak w przypadku granatu takie połączenie podoba mi się szalenie!

a Wy co nim myślicie?


pozdrawiam - Smieti :*

poniedziałek, 4 czerwca 2012

Kryolan - Cake Eye Liner - liner w kamieniu.


Producent: Kryolan

Produkt: Cake Eye Liner - liner w kamieniu.

Opis/Obietnica producenta: "Kompaktowy Eye Liner do nakładania na mokro w eleganckim plastikowym opakowaniu. W celu uzyskania wodoodporności proponujemy utrwalacz - Cake Eye Liner Sealer. [źródło: strona producenta]

Skład: na zdjęciu niżej.

KWC - wizaz.pl - recenzja klik

Moja recenzja

Kolor: posiadam odcień brown - popielaty chłodny brąz - dość ciemny.


Formuła/Konsystencja: dostajemy produkt w kamieniu - kojarzy mi się z farbkami akwarelowymi z dzieciństwa - trzeba było je lekko zmoczyć żeby dawały kolor, tak samo jest z tym linerem. Po zmoczeniu uzyskujemy formę mazi którą malujemy, po chwili wysychając zastyga. Bardzooooo wydajny - chyba nigdy go nie zużyje!

Jak stosować: trzeba dodać wody i rozrobić jak typową akwarele - na początku kolor jest niejednolity co widać na zdjęciu wyżej po prawej. Trzeba dobrze rozmieszać - w zależności od gęstości jaką chcemy uzyskać dodawać odpowiednio mniej lub więcej wody albo np duraline'a. Ja spryskuje liner wodą termalną.


Efekt/Działanie: bardzo łatwo maluje się nim idealną kreskę- im rzadszy produkt tym łatwiej to zrobić. Idealnie wchodzi w szczeliny między rzęsami wypełniając je kolorem. Dość szybko zastyga przy czym wygląda dość naturalnie. Można nałożyć kilka warstw. Minusem jest dość matowe wykończenie. Czasem gdy nakładam zbyt blisko kącika oka lekko je podrażnia.

Trwałość: jak dla mnie idealna! najczęściej używam go na cień i przez cały dzień nie odbija się na powiece jak np liner z essence - któremu to się u mnie zdarza. Jeśli nałożę zbyt wiele warstw czasem się kruszy ale nie mam efektu pandy pod oczami - pod koniec dnia widać luki na końcach. Bardzo łatwo się zmywa - to plus i minus bo jeśli zastanie nas ulewa cały nam spłynie z oka. Żeby przedłużyć trwałość można stosować go z duralinem Inglota klik.


Opakowanie: pudełeczko - 3,5 grama. Poręczne ale dość tandetne.

Idealny dla: osób lubiących linery które można samemu rozrobić - będzie dobry dla osób które dopiero się uczą bo in rzadszą zrobią konsystencje tym łatwiej będzie im poprowadzić kreskę.


Cena: ok 28zł - nie jest najtańszy ale za taką pojemność na prawdę się opłaca.

Gdzie kupić: ja kupiłam u wizazysci.pl na allegro.

Czy kupie ponownie?: nie ale nie z tego względu że się nie sprawdził - pewnie nie zużyję go do końca życia! planuje kupić także kolor czarny :)


Ogólna ocena: podchodziłam do jego zakupu kilka razy - szukałam recenzji bo żal było mi wydać te 30zł na coś co mogło się nie sprawdzić. Na dodatek jest dostępny tylko na allegro. Kupowałam pędzle u wizazysci.pl więc postanowiłam że muszę go kupić bo za przesyłkę zapłacę tylko raz. Używam go namiętnie praktycznie codziennie - no chyba że się nie maluję. Uwielbiam tą konsystencje bo dzięki niej wychodzą mi idealne kreski a produkt wchodzi w szczeliny rzęs i nie ma luk. Na dodatek trzyma się cały dzień i nie odbija na tłustych powiekach co zdarza mi się z każdym linerem - pod koniec dnia mam kreski na górnej powiece które muszę ścierać. Deszczu czy nagłego ataku płaczu [nie miałam okazji sprawdzać] zapewne nie przetrwa bo łatwo się rozmazuje w kontakcie z wodą. Uważam że jest to jeden z moich wielkich odkryć ostatnich miesięcy - od dłuższego czasu jest w moich ulubieńcach. Możeeee ma dość dziwną formułę i daje tylko matowe wykończenie ale jeśli takowe lubicie i nie zraża was zabawa z rozrabianiem produktu warto zwrócić na niego uwagę. Aaaa jeśli używacie linera raz na jakiś czas to też warto go kupić bo w przeciwieństwie do żelowych ten nie straci swoich właściwości nawet jak długo będzie leżał w szafce - bardziej skamieniały stać się nie może ;)

pamiętajcie że ta recenzja jest subiektywna i Wasze odczucia odnośnie tego produktu mogą być inne. Jednocześnie mam nadzieje że będzie komuś przydatna.

niedziela, 3 czerwca 2012

Ulubieńcy maja - podsumowanie miesiąca.


Mój ulubiony miesiąc w roku minął :( nawet nie nacieszyłam się nim tak jak planowałam. W sumie był to dla mnie dość intensywny i męczący czas. Kosmetycznych zmian też trochę było, głównie ze względu na dwie przesyłki które dostałam. Pod koniec kwietnia otrzymałam paczkę z kosmetykami GR klik w ramach ogólnopolskiej akcji "Zostań Testerką Golden Rose" - czas na testowanie był mocno ograniczony więc w maju musiałam się sprężyć i testować to co dostałam. Niestety zawartość nie była dobrana do mojej cery czy upodobań - jakby nie wzięto pod uwagę mojej ankiety, mimo to pewne produkty bardzo mi się spodobały. Następnie na początku maja dostałam fantastyczna przesyłkę wypakowaną po brzegi produktami  - Dr Irena Eris, Lirene, Pharmaceris i Under Twenty - klik - wśród której znajdowały się kosmetyki idealnie dobrane właśnie pode mnie! Nie zaczęłam testować wszystkiego na raz - wiele produktów czeka na swoją kolej aleee kilka od razu zaczęłam stosować!

Jak tak patrzę na to moje zestawienie to w sumie co miesiąc jest podobnie - używam pewnego rodzaju produktów - zmieniają się tylko marki. W tym miesiącu dodatkowo dodaje "pielęgnacje stóp" - w przyszłym miesiącu zapewne będzie taka samo więc dodana jest jednorazowo.


1. Makijaż - tutaj klasycznie i prawie tak samo jak w zeszłym miesiącu - podkład używałam okazjonalnie, masowo zużywam puder z Rimmela. Zakochana jestem w linerze z kreolana i od dawna w ziemi egipskiej bikora.


- Rimmel - Stay matte
- puder utrwalający - świetny! używam codziennie i jestem zachwycona, nie zapycha i długo matuje :)
- Bikor - ziemia egipska - używam codziennie i w ogóle nie widać zużycia! moja recenzja
- Kryolan - liner w kamieniu - uwielbiam go bo trzyma się dłuuuugo i nie odbija na powiece! moja recenzja
- L'oreal - MVL - na początku żałowałam jego zakupy ale chyba się do niego przekonałam ;) na pewno jest lepszy od wersji "black".
- Lirene - Fluid i baza - natural look - podkład z bazą - mam dwa kolory - używałam okazjonalnie ale przypadły mi do gustu :)
- GR - Wonder Lash Mascara - 12x volume & lash lift - testowałam go intensywnie jednak nie przekonał mnie do siebie - moja recenzja
- Delia - onyx - żel do brwi - powoli mi się kończy - kupiłam ostatnio klik Wibo - eyebrow - tusz do brwi który wg mnie jest totalnym bublem - recenzja już niebawem!
- Perfecta - Cashmere - baza pod cienie -j testuje i testuje iiii przekonać się do niej nie mogę - taka strasznie tempa jest i ciężko się ja rozsmarowuje - zdecydowanie wole tę z hean.
- Bell- Multi Mineral Anti - Age Concealer - używam go codziennie - super się sprawdza na cieplejsze dni moja recenzja
- GR -Terracotta stardust blush-on - rozświetlający róż - całkiem ok ale wolałabym ciemniejszy kolor moja recenzja
- Sensiqu - 228 - używam codziennie od kiedy go dostałam do testów - kolor idealny dla mnie.
- Catrice - Eyebrow Set Duo - Paletka do brwi - bardzo fajna paletka! moja recenzja
- Maestro - pędzel do różu z zestawu "miniatur" - najfajniejszy pędzel do różu jaki miałam! moja recenzja
- Maestro - 497 r.12 - pędzel do cieniowania/rozcierania - z lenistwa nakładam nim cień a później go rozcieram moja recenzja
Mary Kay - pędzel do linera z grzebykiem - używam do nakładania cienia na brwi. moja recenzja
- LancrOne - pędzelek do linera - zgięty - super! dzięki niemu zawsze wychodzą mi super kreski.
- Maestro - Złota kolekcja - Powder- nakładam nim codziennie puder na cała twarz - drogi ale wart swojej ceny! moja recenzja
- Inglot - grzebyczek do rozczesywania rzęs - zapomniałam dodać do zdjęcia - używam gdy tusz poskleja mi rzęsy.


2. Paznokcie - w chwili obecnej moje paznokcie są zmasakrowane :( użyłam lakieru który odbarwił mi strasznie płytkę i w tej chwili muszę czekać aż paznokcie odrosną malując je na ciemne kolory :(


- Isana - zmywacz - bardzo go lubię bo szybko usuwa lakier z płytki.
- My secret - 155 Pale Orange - cudny kolor - bardzo wiosenny.
- My secret - 161 Underwater green - lakier piękny aleee to on odbarwił mi płytkę na niebiesko - nie pamiętam czy użyłam pod niego lakier/bazę ale używam pod wszystkie lakiery więc pewnie tak - nie tylko kolorowe.
- GR - seria Paris - 338 - dostałam do testów i bardzo mi się spodobał. klik
- Bell glam wear nr 518 - bardzo elegancki kolor - używałam go bo świetnie maskuje moją odbarwioną płytkę.
- Delia - wysuszacz - używam go już długo - kosztował 10zł a jest bardzo wydajny!
- Eveline - produkt do zmiękczania skórek - doprowadził moje skórki do stanu idealnego..prawie ;)
- Hean - vitamin booster - moja baza pod lakier!
- Radełko - do odsuwania skórek - lepsze niż patyczki.

3. Pielęgnacja twarzy - tutaj trochę zmian - po nieudanej pielęgnacji z Tołpa czas nastał na Pharmaceris!


- Ziaja - sopot spa - krem brązujący - cały czas mój 1! moja recenzja- Yves Rocher - płyn micelarny do demakijażu - używam czasem jako toniku albo czasem domywam oczy gdy żel nie zmyje dobrze makijażu.
- Pharmaceris -
Krem peelingujący I stopień 5% kwas migdałowy i sok z cytryny - zaczęłam używam od kiedy dostałam i przypadł mi do gustu - jak mi się skończy kupię wersje 10% bo ten jest dla mnie trochę za słaby [obowiązkowo trzeba przy jego stosowaniu używać filtr!]
- Pharmaceris - Krem przeciwtrądzikowy matująco normalizujący - jest ok jeśli nie chce od razu nałożyć podkładu albo mam czas żeby się dobrze wchłonął bo zostawia lepką warstwę. Jeśli go użyje nie nakładam później filtra bo ma spory SPF.
- Pharmaceris - Przeciwzmarszczkowy żel intensywnie liftingujący pod oczy - nie zauważyłam liftingującego efektu ale bardzo podoba mi się konsystencja i higieniczne opakowanie!
- Pharmaceris -
Tonik normalizujący - idealny do tłustej cery - bez alkoholu! na pewno kupię kolejne opakowanie jak mi się skończy.
- Under Twenty - 2w1 kremowy peeling - mycie i złuszczanie - bardzo dobry produkt i do tego niezwykle delikatny.
- Soraya - peeling morelowy - ulubiony od dawnaaaaaaa - bardzo wydajny!
- Synchroline - Aknicare Sun SPF 30 - krem przeciwsłoneczny SPF 30 do cery tłustej ze skłonnością do łojotoku - bardzo go lubię - mam od zeszłego roku - teraz używam codziennie często zamiast kremu. moja recenzja
- Phenome - purifying white clay mask - maseczka oczyszczająca i ściągająca pory - wróciłam do niej na początku maja i stosuje raz w tygodniu. moja recenzja
- Yves Rocher - hydra specific - krem żel na dzień - dostałam od Sylwii bo jej przestał się podobać - sprawdzał się u mnie w tym miesiącu bardzo dobrze - zużyłam go do samego końca.


4. Pielęgnacja - włosy
- a tu nuuuuda. Jedyne do zmieniłam - wróciłam do farbowania włosów castingiem.


- L'oreal - casting cream gloss - 513 mroźne trufle używałam na odrosty a teraz kupiłam - 600 ciemny blond - bardzo lubię te farby - zdecydowanie wole zmywalną koloryzację.
- Syoss -
Silicone free repair & fullnes - szampon bez silikonów, parabenów i parafiny - bardzo dobry szampon - używam codziennie i myślę ze kupie kolejne opakowanie!
- Alterra - odżywka - granat i aloes - używam od dawna i nie potrzebuje szukać czegoś nowego.
- Kemon - Hair Manya - Bye Bye Split End Ochronny fluid nadający gładkość do końcówek - używam na końców gdy włosy mi się puszą. moja recenzja
- Alterra - olejek do masażu - mam kilka rodzajów i używam ich na przemian. moja recenzja.


5. Pielęgnacja - ciało
-
tutaj bez wielkich zmian - jedynie walka z cellulitem wzmożona.

- Seni care - krem na bardzo suche miejsca
- używam na kolana i łokcie.
- Sun Ozon - balsam samoopalający - kupiłam bo wiele osób go chwaliło ale jednak wrócę do ziaji! Ten bardziej śmierdzi i trzeba go mocniej rozcieńczać bo robi smugi.
- Joanna - peeling malinowy - bardzo dobry ścierach - zapach malinowej mamby!
- Ziaja - masło kakowe - kremowe mydło pod prysznic - uwielbiam i kupie więcej!!
- Ziaja - Masło kakowe - mleczko do ciała - zakochałam się w tym produkcie!
- Ziaja - Kokosowa - mleczko pod prysznic - nie jest tak fantastyczne jak to kakaowe więc pewnie więcej go nie kupię.
- Lirene - Antycellulitowe serum ujędrniające - nie wierze że sam produkt może usunąć skórkę pomarańczową ale na pewno wspomaga z nią walkę.
- Chińskie Bańki do masażu -
wypatrzyłam u Brunetki klik w poście dotyczącym walki z cellulitem i zaczęłam ich używać - mam po nich drobne siniaki bo skóra musi się przyzwyczaić ale powoli widać poprawę!


6. Zapachy.
Z okazji wyższych temperatur wróciłam do stosowania ziaji.

- Ziaja - bloker - używam 2 razy w tygodniu moja recenzja oraz moja notka na temat szkodliwości takich produktów.
- CK - in2u - kupiłam... po mnie Aga - moja Szwagierka a później Aśka - koleżanka z pracy ;)
- Puma - Animagical - bardzo lubię ten zapach i często do niego wracam.
- Nivea - energy fresh - najlepszy antyperspirant!

Dodatek

Pielęgnacja - stopy. Pojawi się jednorazowo bo ten zestaw będzie gościł w mojej pielęgnacji całe wakacje - miesiąc w miesiąc a nie widzę sensu dodawać co miesiąc tego samego. Jeśli macie ochotę poczytać coś więcej o pielęgnacji tej części ciała - klik.


- Scholl - tarka do stóp
- najlepsza jaką miałam.
- Separator - nie wyobrażam sobie malować paznokcie u stóp bez jego udziału.
- Seni care - krem używam także na pięty.
- Cien - footbath - produkt do kąpieli wodnej stóp - używam raz w tygodniu.
- Cien - dezodorant do stóp - używam po każdym myciu stóp - uwielbiam! moja recenzja.


Jak widać zmiany głównie na płaszczyźnie - pielęgnacja twarzy - z której jestem bardzo zadowolona. Intensywniej dbam o stopy przed latem. w makijażu była nuda przeplatana testami GR. Jedyne co mnie zmartwiło to odbarwione paznokcie :(

Znacie może sposób aby pozbyć się niebieskich przebarwień na paznokciach?



Znalazłyście wśród moich ulubieńców coś co też jest w Waszej łazience/kosmetyczce a może któryś z produktów Was zaciekawił?


pozdrawiam - Smieti :*

piątek, 1 czerwca 2012

Isana - Duschpeeling White Chocolate & Vanilla - Peeling pod prysznic Biała czekolada i wanilia.


Producent: Isana [marka dostępna tylko w sieci drogerii Rossmann]

Produkt: Duschpeeling White Chocolate & Vanilla - Peeling pod prysznic Biała czekolada i wanilia.

Opis/Obietnica producenta: Peeling pod prysznic Isana oczyszcza głęboko pory skóry i otacza ją kremowym zapachem białej czekolady i wanilii. Drobne ziarenka peelingu delikatnie uwalniają skórę od zanieczyszczeń obumarłego naskórka. Dzięki temu skóra wygląda lepiej i promienieje.[źródło: opakowanie]

Skład: Aqua, Glycerin, silica, Betaine, Caprylic/Capric Triglyceride, Polysorbate-20, Phenoxyethanol, Carbomer, parfum, Coco Glucoside, Glyceryl Oleate, Caprylyl Glycol, Hydroxypropyl Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Ethylhexylglycerin, Tetrasodium Iminodisuccinate, Sodium Hydroxide, Citric Acid, CI 16035, CI 19140, CI 77891

KWC
- wizaz.pl - recenzja klik

Moja recenzja

Zapach: dla mnie pachnie dość budyniowo, odrobinę czuć zapach białej czekolady. Nie jest on jednak mocny. Nie wyczuwam zapachu na skórze po osuszeniu jej ręcznikiem. Niestety zapach jest bardzo ulotny i czuć go tylko podczas stosowania.

Konsystencja/Formuła: kremowa średnio gęsta z małymi drobinkami. Producent zaleca nałożyć "porządną warstwę" i faktycznie trzeba tak zrobić - w innym przypadku mam wrażenie jakbym posmarowała mokrą skórę czymś w rodzaju świecy - nie ma wtedy poślizgu i produkt nie spełnia swojego zadania. Nie jest wydajny i nie pieni się.


Efekt/Działanie: produkt nie jest mocnym "ścieraczem" - czuć że peelinguje ale ja wole produkty albo z większymi drobinami albo z większą ich ilościa. Podczas mycia czuć zapach - później już nie. Zostawia na skórze odczuwalną warstwę - przypuszczam że jest to właśnie gliceryna - nie do końca podoba mi się ten efekt. Nie zauważyłam nawilżenia ani poprawy kondycji skóry.

Użytkowanie/Opakowanie:
samo opakowanie jest ok pomijając zamknięcie które ciężko jest otworzyć.

Idealny dla: osób lubiących takie zapachy oraz lekkie ścieranie.

Gdzie kupić: w sieci drogerii Rossmann - miała to być limitowanka ale ostatnio widziałam że nadal można go kupić.

Cena: ok 5-6zł a więc bardzo przystępna cena.

Czy kupie ponownie?: kupiłam w ciemno 2 opakowania i mam problem żeby je zużyć - nie kupię go więcej.


Ogólna ocena: kupiłam go gdy był na niego blogowy szał - w związku że to limitowanka od razu kupiłam 2 sztuki. Nastawiłam się że będzie to super produkt - uwielbiam wszelkie peelingi i do tego zapach wanilii i białej czekolady. Niestety zawiódł mnie :( Zapach ładny ale nie jest tak intensywny jaki wydawałby się mógł być i.. ta dziwna glicerynowa konsystencja która zostawia na skórę warstwę. Jeśli nałożymy go za mało nie będziemy mogli nim masować/peelingować ciała bo dłoń nie ma poślizgu i zatrzymuje się na skórze. Same drobinki nie są duże i nie ma mowy o mocnym ścieraniu które lubię. Miałam nadzieję że może sprawdzi się jako zwykły żel pod prysznic ale nie pieni się. Liczyłam że będzie to dużo fajniejszy produkt. Nie lubię go stosować i dopiero niedawno zużyłam opakowanie do końca a czeka na mnie jeszcze jedno :(

pamiętajcie że ta recenzja jest subiektywna i Wasze odczucia odnośnie tego produktu mogą być inne. Jednocześnie mam nadzieje że będzie komuś przydatna.